Nowa władza obiecała zatrzymanie „fabryki kłamstw i nienawiści, jaką stała się TVP i inne media publiczne”. I błyskawicznie przystąpiła do działania: minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz, realizując uprawnienia właścicielskie wobec państwowych spółek, zwolnił stare medialne zarządy i zaczął powoływać nowe. Gdy napotkał trudności z legalizacją tych zmian, postawił media publiczne w stan likwidacji. Na pierwszy ogień poszły programy informacyjne i publicystyczne; zwolniono partyjnych funkcjonariuszy. Minister Sienkiewicz zrobił swoje i wziął euromandat.
Owa likwidacja to stan zawieszenia, który ma dać czas na uporządkowanie sytuacji i znowelizowanie ustawy medialnej. Idzie wolno, szef KRRiT z nadania PiS blokuje miliony z abonamentu, rozdęta struktura wciąż generuje duże koszty, a oglądalność spada. Widzowie TVP Kurskiego odpłynęli do prawicowych telewizji: Republiki Tomasza Sakiewicza oraz wPolsce24 braci Karnowskich – rywalizujących ze sobą o pieniądze, widzów i przychylność prezesa PiS.
Odpolitycznienie i reforma mediów publicznych to jeden z kluczowych elementów naprawy demokracji po rządach PiS. Zaraz obok przywrócenia praworządności. W tym zaś na pewno nie pomaga kontrolowany przez partyjnych nominatów Trybunał Konstytucyjny, na czele którego pod koniec roku stanął Bogdan Święczkowski, kolega Ziobry. Żołnierze PiS kontrolują też: NBP, Sąd Najwyższy (uznał, że pomimo nadużyć finansowych w kampanii PiS-owi należy się partyjna subwencja), Krajową Radę Sądownictwa, KRRiT. Każda z tych instytucji sypie władzy piach w tryby i uniemożliwia rozliczenia.