Rok (nie) bez znaczenia
Rok (nie) bez znaczenia. Rozczarowanie nie ciągnie do urn. Co zmieni wejście Biejat?
Rok 2024 był w krajowej polityce czasem bez znaczenia. Mimo że pomieścił i wybory samorządowe, i europarlamentarne, to do historii nie wprowadził żadnego „wydarzenia”. Upchnięty między przełomowymi wyborami parlamentarnymi października 2023 r. i kluczowymi z punktu widzenia przyszłości kraju prezydenckimi wyborami maja 2025 r., był skazany na brak istotności. Był okresem rozczarowania, bo takim musiał być. Czasem zderzenia szumnych zapowiedzi przejmującej władzę koalicji 15 października z bardzo ograniczonymi w warunkach kohabitacji możliwościami ich realizacji.
Nic dziwnego, że kiedy włączyć w podsumowanie roku Polaków, okazuje się, że dominują emocje negatywne. W przypadku zwolenników PiS i Konfederacji to: gniew, złość i strach. Wyborcy i wyborczynie partii koalicji rządowej deklarowali rozczarowanie i utratę złudzeń. Chociaż poszczególne obszary funkcjonowania rządu – jak relacje z UE, pluralizm medialny, rozliczenia afer, a nawet edukacja – są oceniane bardzo dobrze lub dobrze, na ostateczną ocenę prac gabinetu Tuska i nastrój wpływa jedna kluczowa zmienna: poziom życia. W tym wymiarze badani deklarują stagnację lub wręcz regres. Jeśli takie emocje miałyby dominować w przededniu wyborów prezydenckich, ich wynik może być daleki od oczekiwań zwolenników obozu rządzącego. Strach i złość ciągną do urn, rozczarowanie nie.
Żeby wygrać wybory prezydenckie, kandydaci koalicji 15 października muszą jeszcze raz odwołać się do emocji, która rozstrzygnęła o wyborach parlamentarnych. Do nadziei. Kto ją dzisiaj uosabia najlepiej? Hołownia, który ma – raczej złudną – nadzieję, że afera z Collegium Humanum nie odbije się na jego wyniku, a ten nie uruchomi efektu domina ciągnącego na dno notowania Trzeciej Drogi i kończącego projekt polityczny Polska 2050?