Nieupilnowany przez polskie służby i poszukiwany listem gończym oraz europejskim nakazem aresztowania poseł i były wiceminister sprawiedliwości Marcin Romanowski odnalazł się na Węgrzech, gdzie dostał azyl polityczny. Poprzednio, gdy się ukrywał, słyszeliśmy uspokajające głosy ze strony rządzących i odpowiedzialnych służb, że to nie problem, że zaraz go znajdą, że długo ukryć się nie zdoła, bo nie potrafi i nie ma pieniędzy. Teraz słyszymy komentarze (choćby szefa MSWiA Tomasza Siemoniaka w TVN), że azyl dla Romanowskiego po wydanym ENA to naruszenie prawa UE i że Unia tego płazem nie puści, będą sankcje itp.
Sankcje ze strony Polski zapowiedział też na X szef MSZ Radosław Sikorski, a dziś jego resort wydał komunikat, że „decyzję rządu premiera Viktora Orbána o przyznaniu azylu politycznego Marcinowi Romanowskiemu, poszukiwanemu Europejskim Nakazem Aresztowania, uznaje za akt nieprzyjazny wobec Rzeczypospolitej Polskiej i sprzeczny z elementarnymi zasadami obowiązującymi państwa członkowskie Unii Europejskiej”. Do MSZ wezwany został ambasador Węgier, który otrzyma formalny protest, a polski ambasador na Węgrzech został wezwany do Polski na konsultacje.
Poza tym Polska wystąpi do Komisji Europejskiej o wszczęcie postępowania w sprawie Węgier zgodnie z art. 259 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej – mówi on, że każde państwo członkowskie może wnieść sprawę do TSUE, jeśli uzna, że inne państwo członkowskie uchybiło jednemu z zobowiązań traktatowych.
Tylko że to naruszenie prawa Unii nie jest takie oczywiste.
Po pierwsze: azyl to azyl. To ochrona przyznawana politycznie, a nie sądownie.