Wieloletni pracownik Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN w Szczecinie dr Michał Siedziako poinformował w Radiu Szczecin, że został zwolniony za wydanie książki poza Instytutem. „Zaskoczenie, przygnębienie i rozgoryczenie, bo w Instytucie Pamięci Narodowej pracowałem przez kilkanaście lat” – powiedział. Jak zaznaczył, wydanie książki nie powinno być przyczyną zwolnienia z pracy.
Chodzi o biografię byłego prezydenta Szczecina Mariana Jurczyka – „Marian Jurczyk (1935–2014). Biografia polityczna szczecińskiej legendy »Solidarności«”. Siedziako wydał ją nie w IPN, ale w Europejskim Centrum Solidarności w Gdańsku. Właśnie to – a także rzekome pominięcie IPN jako pracodawcy autora – miało stać się oficjalną przyczyną rozwiązania z nim umowy.
Brzmi technicznie, ale sprawa jest polityczna. I typowa dla obecnego IPN.
Czytaj też: Polska jest sexy, ale tego nie widzi. To jak z tym włoskim rolnikiem
Czynnik ludzki
Siedziako odwołał się od decyzji do prezesa IPN Karola Nawrockiego, jednocześnie kandydata w wyborach prezydenckich popieranego przez PiS. W odpowiedzi jego przełożony w Szczecinie Krzysztof Męciński zaproponował wycofanie wypowiedzenia, przeniesienie historyka do Oddziałowego Biura Lustracyjnego i pracę przy opracowywaniu katalogów. Bo, jak zakomunikował, musi „ponieść konsekwencje”.
Badacz tej oferty nie przyjął. Bo „w IPN badania naukowe prowadzi się w pionie naukowym, w Biurze Badań Historycznych” – komentował w Radiu Szczecin. Ewentualne przeniesienie „to po prostu uniemożliwienie, zablokowanie dalszego pisania, publikowania, po prostu uczestnictwa w życiu naukowym”. Sprawę rozwiązania umowy skierował do sądu.
– Zawsze starałem się być osobą apolityczną – mówi Siedziako w rozmowie z „Polityką”. – Skupiałem się na pracy historyka. Liczyłem na załatwienie sprawy wewnątrz IPN. Do mediów poszedłem dopiero po miesiącu od napisania listu do Karola Nawrockiego – przekonuje.
– Jest dla mnie niezrozumiałe, że za publikację książki w ECS ktoś traci pracę. W sprawie jej wydania wspólnie z IPN znaleźlibyśmy rozwiązanie – przekonuje Przemysław Ruchlewski, zastępca dyrektora ds. naukowych i zbiorów ECS. – W środowisku szczecińskich historyków Michał Siedziako się wyróżnia. Być może w IPN nie spodziewano się, że praca będzie tak duża (912 stron) i ważna. Być może zadziałał czynnik ludzki, zazdrość czy zawiść – dodaje Ruchlewski.
Ukarać naukowca
Siedziako przesłał „Polityce” swoje stanowisko w sprawie zwolnienia z pracy w IPN. Czytamy w nim: „Już na wstępie muszę wyjaśnić, że na okładce rzeczonej pracy widnieje wyraźna informacja, iż jestem adiunktem w Uniwersytecie Szczecińskim oraz pracownikiem Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN w Szczecinie. Ta afiliacja jasno wskazuje, iż książka stanowi element dorobku obu zatrudniających mnie podmiotów: US oraz IPN”.
W samym IPN Siedziako wydał kilkanaście książek własnych, w tym „Bez wyboru. Głosowania do Sejmu PRL (1952–1989)”, redagowanych przez siebie, oraz opracowań źródłowych. Skierowanie do pracy czysto administracyjnej, technicznej, przy opracowywaniu katalogów, uznaje za próbę powstrzymania „dalszego rozwoju i aktywności naukowej”. Przypomina, że kolejni jego przełożeni w IPN byli informowani, że przygotowuje książkę o Jurczyku, która ukaże się poza Instytutem.
„Zwolnienie mnie z pracy w IPN stanowi – w moim przekonaniu – wyraz chęci ukarania naukowca, historyka, za napisanie i wydanie książki naukowej, co w mojej ocenie jest sytuacją bez precedensu w historii III RP” – uważa Siedziako. Dodaje, że także jego prace naukowe na ten sam temat co książka były blokowane w IPN. Artykuł o epizodzie z biografii Jurczyka miało odrzucić czasopismo IPN „Pamięć i Sprawiedliwość”. Finalnie tekst ukazał się w br. w „Kwartalniku Historycznym”.
Czytaj też: Powrót do przeszłości. Władza nie ma serca do polityki historycznej. Czas sobie o niej przypomnieć
Element nacisku
O ile on sam jest apolityczny (nie uznaje, jak mówi, czegoś takiego jak historia zaangażowana), o tyle okoliczności jego zwolnienia noszą znamiona działania stricte politycznego.
Komentarza w tej sprawie „Głosowi Szczecińskiemu” udzielił prof. Antoni Dudek: „Ubolewam nad tym, że szczeciński IPN pozbywa się tak wybitnego historyka jak dr Michał Siedziako. Uważam, że to był tylko pretekst. W końcu publikując książki historyczne, ich autorzy czynią to też na chwałę IPN. Zresztą w podobnych sytuacjach wielokrotnie byli pracownicy IPN. Sam będąc w IPN, opublikowałem książkę poza Instytutem, ale to była zupełnie inna epoka. Z tej sytuacji wynika, że prezes IPN dr Karol Nawrocki nie rozumie, na czym polega wolność, na czym polega wolność pracy naukowej. A to go kompromituje”.
Tak to w IPN teraz wygląda. O praktykach wywierania nacisków na pracowników naukowych Instytutu piszemy w bieżącym wydaniu „Polityki”. Należy do nich choćby surowa kontrola publikacji. Tematy powstających prac od niedawna mają być wcześniej akceptowane przez kierownictwo. A prawa do publikacji historycy z IPN mają przenosić na rzecz Instytutu przed przyjęciem książki do druku. To oznacza, że Instytut może książkę wydać lub jej nie wydać, ale też nie pozwolić wydać nikomu innemu. O zgodę na dodatkową pracę historycy z IPN muszą starać się co roku – to kolejny element nacisku.
Nawrocki wyrzuca z pracy
Książka Siedziaki powstawała kilka lat. Gdy zaczął ją pisać, miał na to zgodę. Potem Nawrocki cofnął wszystkim ramowe zgody, a nowej Instytut Siedziace nie wydał. Jednocześnie autor był zobowiązany wobec ECS. IPN mógł do książki dodać swoje logo, ale nie chciał. Procedury to jednak tylko didaskalia. Jak słyszymy od byłych i obecnych pracowników Instytutu, to miejsce stało się nieprzyjazne dla prowadzenia rzetelnej działalności naukowej, a służy jako instrument polonocentrycznej, katolicko-narodowej i antyniemieckiej prawicowej propagandy. Dlatego w ostatnich latach z Instytutu odeszło ok. 30 badaczy, w tym znakomici specjaliści. A historycy IPN dzielą się na tych, którzy mogą publikować gdzie chcą, i na tych, którym tego nie wolno.
Inne osoby, którym stworzono takie warunki, że same odeszły ze szczecińskiego oddziału IPN, przeniesiono je lub zwolniono, to dr Katarzyna Rembacka, dr Magdalena Semczyszyn, dr Paweł Szulc, Magdalena Dźwigał, prof. Radosław Ptaszyński, dr Robert Kościelny. Cztery pierwsze przypadki są z ostatnich kilku lat, dwa dawniejsze.
Na niekorzyść Siedziaki mogło podziałać to, że sporo tekstów opublikował w „Polityce”, został nawet wyróżniony nominacją do Nagród Historycznych naszego tygodnika. Przypomnijmy, że kilka lat temu ówczesnemu historykowi IPN Michałowi Przeperskiemu (obecnie rzecznik Muzeum Historii Polski) Nawrocki odwołał spotkanie promocyjne dzień po tym, gdy jego książkę o Mieczysławie Rakowskim pozytywnie ocenił na naszych łamach Daniel Passent.
Siedziako ma poczucie niesprawiedliwości. Uważa, że jego książka o Jurczyku to wkład w utrwalanie dziedzictwa „Solidarności” i powinna być traktowana jako element dorobku IPN.
Były pracownik IPN dodaje: – Rzecz jest poniżej krytyki, tym bardziej że sam Nawrocki w swoim czasie współpracował z ECS, np. opracowywał hasła do wystawy stałej. A teraz za publikowanie poważnych rzeczy po prostu wyrzuca ludzi z pracy.