Zmierzch Wieczorka. Wyoutowanie sygnalistki i zatajenie majątku. Czy ministra nauki czeka dymisja?
Na początku grudnia dziennikarze WP opublikowali pierwszy tekst o ministrze Wieczorku, w którym opisują nowe miejsca pracy jego małżonki oraz małżonki rektora Uniwersytetu Szczecińskiego prof. Waldemara Tarczyńskiego. Szczecin to rodzinne miasto ministra. Dziennikarze ujawnili, że Beata Mikołajewska-Wieczorek znalazła zatrudnienie na stanowisku dyrektorki Centrum Edukacji Medialnej i Interaktywności Uniwersytetu Szczecińskiego – po wcześniejszej zmianie regulaminu umożliwiającej jej objęcie pracy – a żona rektora Małgorzata Tarczyńska-Łuniewska została zatrudniona w ministerialnej Komisji Ewaluacji Nauki.
Pod koniec ubiegłego tygodnia szerokim echem odbiła się kolejna bulwersująca sprawa. Minister Wieczorek ujawnił dane sygnalistki, która poinformowała resort o nieprawidłowościach na Uniwersytecie Szczecińskim. Szefowa związku zawodowego na uczelni w rodzinnym mieście ministra poprosiła o zachowanie anonimowości, a konkretnie potraktowanie jej jako „sygnalistki” – pismo z prośbą otrzymała również kancelaria premiera i przewodniczący Lewicy Włodzimierz Czarzasty. Szef resortu nauki prośby nie uwzględnił i osobiście skierował do rektora Tarczyńskiego pismo z prośbą o ustosunkowanie się i wyjaśnienia. Kobieta została okrzyknięta na uczelni „donosicielką”, a rektor złożył zawiadomienie do prokuratury.
Problem z dymisją
To dwa najpoważniejsze grzechy ministra. Do tego można dopisać nieprawidłowości w oświadczeniu majątkowym, atak na media i pokrętne tłumaczenia dotyczące sygnalistki. Koniec końców Dariusz Wieczorek przeprosił, ale jedynie za nieumyślne błędy pojawiające się w oświadczeniu – źle wpisaną powierzchnię nieruchomości i pominięcie garażu.
Wszystko – łącznie z wcześniejszym zamieszaniem wokół PAN i IDEAS NCBR – sumowałoby się na dymisję. Jednak obecnie to nie takie proste. Odwołaniu członka rządu nie sprzyja okres przedświąteczny. Premierowi mogłoby teoretycznie zależeć, aby tematem wigilijnych rozmów stała się kompromitacja polityka Lewicy, ale jest to ryzykowne nawet dla Donalda Tuska. Sam premier decyzję musi uzgodnić z Włodzimierzem Czarzastym. To drugi czynnik prowadzący do zaognienia sytuacji.
Lider Nowej Lewicy w ostatnim okresie przebywał w szpitalu. Szef rządu poinformował w serwisie X, że jeszcze dzisiaj dojdzie do ich spotkania: „Czas na decyzję w sprawie ministra Dariusza Wieczorka. Będę dzisiaj o tym rozmawiał z przewodniczącym Nowej Lewicy”. Choć komunikat brzmi jak „wezwanie na dywanik”, to w Nowej Lewicy słyszymy, że spotkanie było zaplanowane wcześniej i miało dotyczyć spraw koalicyjnych. Włodzimierz Czarzasty szybko zareagował, udostępniając wpis premiera i dodając: „Po wyjściu ze szpitala poprosiłem Pana Premiera o spotkanie. Dzięki za szybką (jak zwykle) reakcję”.
Z informacji „Polityki” wynika, że ciąg zdarzeń będzie następujący. Najpierw dojdzie do spotkania liderów, na którym omówią sytuację związaną z działaniami ministra nauki i będą negocjować scenariusze na zażegnanie kryzysu. Później Włodzimierz Czarzasty ma spotkać się z Dariuszem Wieczorkiem. Ministerstwo rozpoczęło próby rozwiązania sytuacji, m.in. do dymisji podała się rzeczniczka prasowa Natalia Żyto, która od początku była na pierwszej linii ministerialnej obrony. Odwołano również dyrektora Departamentu Organizacji Uczelni, Kształcenia i Spraw Studenckich. Dla Lewicy to podwójny cios, bo ustawa o sygnalistach była jednym z jej koronnych postulatów. – Wszystko za późno – tłumaczy rozmówca z Nowej Lewicy. – Wieczorek podjął próbę podejścia pod reset sytuacji.
Dymisja jest możliwa, ale nieprzesądzona. Wszystko zależy od tego, czy Dariusz Wieczorek będzie w stanie posypać głowę popiołem i czego będzie oczekiwał premier Donald Tusk. Skandale wokół ministra nie służą rozpoczętej kampanii prezydenckiej kandydatki Lewicy.
Politycy partii są podzieleni. Tomasz Trela przyznał w Sejmie, że doniesienia są niepokojące, ale minister nie zasługuje na dymisję. Przewodnicząca klubu Anna Maria Żukowska przyznała, że wotum nieufności wobec szefa resortu nauki może nie być potrzebne.
Mowa o wniosku, którego złożenie dzisiaj zapowiedziało Prawo i Sprawiedliwość. To znana zagrywka – opozycja żąda odwołania ministra, rząd go broni, pokazując siłę, a następnie musi ponosić tego konsekwencję. Do podobnych sytuacji dochodziło w poprzednich latach, np. kiedy PiS najpierw bronił Beaty Szydło przed wotum nieufności, a następnie dymisjonował.
Wniosek PiS zmusza rząd do szybkiej reakcji. Również dziennikarze WP zapowiedzieli kolejne publikacje. Okoliczności mogą doprowadzić do niezwłocznego zatamowania krwawienia i ekspresowej dymisji ministra jeszcze przed wnioskiem o wotum nieufności i świętami.