Szybownik Sebastian Kawa został odznaczony złotym medalem Międzynarodowej Federacji Aeronautycznej (FAI). Tym samym jest pierwszym Polakiem, który nie tylko zdobył to prestiżowe wyróżnienie, ale też dołączył do najważniejszych nazwisk w lotnictwie – takich jak Charles Lindbergh, którego uhonorowano za przelot oceanu, czy pierwszy kosmonauta Jurij Gagarin. Lista nagrodzonych jest zresztą dłuższa – znajduje się na niej m.in. Willey Post, odkrywca zjawiska jet streamów (prądy powietrzne, które zrewolucjonizowały loty międzykontynentalne) – wiele z tych nazwisk jednak przeciętnemu człowiekowi niewiele mówi. Podobnie jak sam medal, choć ten w środowisku jest wyróżnieniem niezwykłym.
Z uzasadnienia nagrody wynika, że Polak dostał ją za całokształt (39 medali na międzynarodowych mistrzostwach i zawodach). Ale w przypadku tego 52-latka próba podsumowania działalności jest raczej przedwczesna. Kawa dopiero co odbył dziewiczy dla lotnictwa przelot szybowcem nad szczytem K2, a już myśli nad kolejnym ekstremalnym wyczynem. – Szybownictwo jest już na takim poziomie zaawansowania, że zupełnie realne jest wykonanie lotu nad Antarktydą. Na dodatek jest to również szansa na pobicie kilku rekordów za jednym zamachem – mówi. W środowisku uchodzi za takiego, co „jak mówił, tak zrobił”, więc w kwestii złota nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.