Kolejni politycy muszą się tłumaczyć z dyplomów zdobywanych w Collegium Humanum i edukacyjnej drogi na skróty (ostatnio Szymon Hołownia dementował informacje „Newsweeka”, jakoby tam studiował). Tymczasem, jak wynika z raportu Global Legislators Database cytowanego przez „The Economist”, Polska ma jedną z najlepiej wykształconych klas politycznych na świecie (!). W badaniu, w którym przeanalizowano poziom wykształcenia parlamentarzystów w 56 krajach, jedynie Ukraina zanotowała wyższy wynik – tytuł magistra lub doktora ma tam aż 90 proc. legislatorów. W Polsce wynik ten jest o 10 pkt proc. niższy, ale na tle chociażby USA czy demokracji zachodnioeuropejskich pozostaje bardzo wysoki. Podium zamykają Czechy z rezultatem niewiele niższym od polskiego.
Żeby jednak rzetelnie ocenić wyniki tego badania, należy wpisać je w szerszy kontekst systemów edukacji wyższej w konkretnych krajach. „The Economist” zwrócił bowiem uwagę nie tyle na sam fakt posiadania studiów wyższych, ale przede wszystkim na liczbę parlamentarzystów z dyplomem studiów uznawanych w krajach anglosaskich za postgraduates – czyli II i III stopnia (magisterium i studia doktoranckie).
O ile w krajach takich jak Polska, Czechy, Ukraina czy znajdująca się na 8. miejscu w rankingu Słowenia typowe jest studiowanie w sposób ciągły, od pierwszego do piątego roku, o tyle ten model w Wielkiej Brytanii czy USA jest obcy. Według danych brytyjskiego ministerstwa edukacji na tamtejszych uczelniach w ubiegłym roku akademickim studiowało ponad 2,9 mln osób. Jedynie 400 tys. z nich – na studiach magisterskich lub doktoranckich. W skali całego społeczeństwa różnica jest jeszcze większa. Według GUS w Polsce tytuł magistra lub wyższy ma 16,7 proc. populacji, podczas gdy w Wielkiej Brytanii odsetek ten nie przekracza 2 proc.