Nowa odsłona
Nowa odsłona, czyli ulepszamy „Politykę”. Żeby nie być delulu, a bardziej slay
Tym razem zacznę nie od polityki, a od „Polityki”, bo to dla nas, dla redakcji, szczególny numer. Zmieniamy wygląd gazety, czyli tzw. makietę; ostatni raz taką operację przeprowadziliśmy przed dekadą. Od razu uspokajam: to nie żadna rewolucja. Układ tygodnika, do którego i Państwo, i my jesteśmy przyzwyczajeni, pozostaje zasadniczo ten sam. Najważniejsza i chyba najbardziej widoczna zmiana dotyczy czytelności druku: korzystając z coraz lepszych narzędzi i katalogów typograficznych, nieco zwiększamy format czcionek, także interlinię, różnicujemy formy (fonty) tytułów i inicjałów. Jak mówią graficy, wpuszczamy więcej światła, bo nasze oczy są już mocno przystosowane do czytania na ekranach, czyli znacznie większego kontrastu między tekstem i tłem. Więc i my ruszyliśmy trochę pokrętła. Nasz sekretariat oraz dział graficzny przez kilka tygodni eksperymentowali z kompozycją stron, tak aby teksty nie ucierpiały (byliśmy i będziemy gazetą „do czytania”), a forma zyskała. Mam nadzieję, że Państwo też uznają, że „Politykę” w nowej, odświeżonej postaci czyta się dużo łatwiej, a całość wygląda dobrze. O dwóch zmianach chciałbym jednak powiedzieć nieco więcej: o tej na samym początku i na samym końcu gazety.
Ta pierwsza stała się już sprawą publiczną, komentowaną w gazetach, portalach, mediach społecznościowych. Poszło o Andrzeja Mleczkę. Od dawna chcieliśmy zaprosić do „Polityki”, obok stale już obecnych rysowników-satyryków, także nowych utalentowanych, młodych grafików, których dużą grupę już zgromadziliśmy wokół tygodnika. Do tej pory występowali głównie jako ilustratorzy artykułów, ale wielu z nich jest także doskonałymi „cartoonistami”, jak w branży nazywa się autorów rysunkowych komentarzy i karykatur. Stąd pomysł wieloautorskiej Galerii „Polityki”, zarówno na stałych stronach (ostatniej i pod felietonem Sławka Mizerskiego), jak i w powiązaniu z niektórymi tematami gazety.