Analiza elektoratu Donalda Trumpa potwierdziła prawidłowości widoczne od lat w różnych społeczeństwach na całym świecie: poparcie dla prawicowych populistów jest wyższe wśród gorzej wykształconych, biedniejszych, bardziej religijnych, zamieszkujących w małych prowincjonalnych skupiskach.
Publiczne odnotowywanie i omawianie tych prawidłowości jest jednak utrudniane, bo powyższa charakterystyka odzwierciedla cechy tzw. klasy ludowej, a jej krytyczna analiza została okrzyknięta w lewicujących środowiskach opiniotwórczych jako tzw. klasizm, wywyższanie się wykształconych i bogatych mieszkańców wielkich miast. Krępowanie analiz socjologicznych skutkuje jednak niemożnością zrozumienia trendów zachodzących w społeczeństwie, a tym samym utrudnia wypracowanie metod przeciwdziałania tendencjom dla niego niebezpiecznym.
Problemem jest także rozbieżność interpretacji wśród samych socjologów, politologów, psychologów społecznych i innych profesjonalnych badaczy społeczeństwa. Wskazane powyżej cechy elektoratu populistów są raczej niekontrowersyjne, bo wykazywane przez surowe badania socjologiczno-statystyczne. Gorzej z ustaleniem, czy są one jedynie wzajemnie skorelowane, czy także powiązane przyczynowo-skutkowo, zatem czy któraś z tych cech jest pierwszorzędna i warunkująca pozostałe.
Dominuje pogląd o prymacie sytuacji materialnej, zwłaszcza względnego ubóstwa. To wykładnia zgodna nie tylko z marksistowską formułą „byt kształtuje świadomość”, lecz także koncepcją homo oeconomicus, według której ludzkie zachowania są motywowane bodźcami ekonomicznymi. Jako remedium na wynikające z (względnego) ubóstwa poparcie dla prawicowych populistów zalecane jest więc zmniejszanie rozpiętości dochodowych, zwłaszcza poprzez redystrybucję, czyli rozbudowywanie świadczeń socjalnych.