Kataryna („Plus Minus”) przy okazji awantury wokół tematu pochodzenia żony ministra Sikorskiego zwraca uwagę: „Wciąganie Sikorskiego w rozmowy o żydowskim pochodzeniu jego żony jest ledwie ślizganiem się po fantastycznym temacie, jakim jest Anne Applebaum jako potencjalna pierwsza dama. Ona z pewnością nie będzie jedynie dodatkiem do swojego męża, tym bardziej głupio ją tak traktować”. Rzeczywiście, zbyt przyzwyczailiśmy się do publicznej nieobecności żony prezydenta Dudy.
W rozmowie z „Angorą” prof. Antoni Dudek bez wahania odpowiada na pytanie „Czy Trzaskowski po wygranej [w wyborach prezydenckich] urwie się ze smyczy Tuska?”: „To więcej niż pewne. Zresztą obaj panowie się nie lubią. Po co mu Tusk? Żeby pomógł mu walczyć o reelekcję? Za pięć lat Tuska zapewne nie będzie już w polskiej polityce. Sikorski, gdyby wygrał, postąpiłby podobnie, zwłaszcza że jego ego eksplodowałoby z niespotykaną siłą”. To się nazywa „walić prosto z mostu”.
Niby to wiadomo, ale Stanisław Filipowicz, felietonista „Przeglądu”, ujął rzecz nad wyraz trafnie: „Firma Red is Bad podbiła rynek politycznych dewocjonaliów, zawierając przymierze z władzą zachłannie uzależnioną od bogoojczyźnianych frazesów (…). Rzewna, kombatancka emfaza stała się elementem biznesplanu. Walka z komuną, oznaczająca napychanie kieszeni, może trwać do końca świata. Oto geniusz prawicy na szczytach swoich możliwości. Red is Bad jest kwintesencją zła pojawiającego się w postaci historycznej parodii uczciwości i zaangażowania. Antykomunizm w swojej żałosnej, odpustowej w wersji, z którą od lat mamy do czynienia, stał się protezą rozumu i substytutem moralności.