Przestrogi przed startem
Przestrogi przed startem. Kampanie prezydenckie w Polsce są burzliwe, faworyt nie zawsze wygrywa
Nie ma raczej po stronie demokratycznej wątpliwości, że kampania prezydencka będzie wyzwaniem skrajnie trudnym. Może nawet bardziej niż ubiegłoroczne wybory do parlamentu, gdyż rządzącej większości przyjdzie się zmierzyć nie tylko z wysokimi zdolnościami mobilizacyjnymi PiS, ale też rosnącym rozczarowaniem własnego elektoratu. Zarazem panuje przekonanie, że sytuacja jest pod kontrolą, bo sondaże jednak stale przewidują zwycięstwo kandydata KO. Potoczna wyobraźnia została więc w jakimś sensie zaimpregnowana na inne rozstrzygnięcia, a dodatkowo wzmacniają ten efekt koalicyjni politycy, którzy mają zwyczaj odsuwania pełnej sprawczości obecnych rządów na czasy „po Dudzie”, tak jakby było przesądzone, że nowym prezydentem zostanie ktoś z ich obozu.
Problem w tym, że sondaże nie mają wartości prognostycznej, do tego dochodzi kluczowy w wyborach prezydenckich czynnik personalny, który angażuje emocje niepolityczne. To już nie tylko starcie wizji ustrojowych i programów politycznych, ale też ludzkich sylwetek, co wprowadza do rywalizacji element irracjonalny. Najlepszy przykład to start Pawła Kukiza w 2015 r., którego poparło 3 mln wyborców, w większości pewnie obojętnych na propagandę jednomandatowych okręgów wyborczych.
Ale też nieprzypadkowo to batalie o wielki pałac najgłębiej zapadają w pamięć. Więcej się w nich dzieje, ich dramaturgia potrafi oszołomić. Na sześć prezydenckich elekcji raptem dwie okazały się statyczne i nie przyniosły większych zaskoczeń. Pozostałe przypominały przejażdżkę kolejką górską.
Kwaśniewski i reszta
Przed startem kampanii lepiej więc nie zakładać, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. Żeby tak się stało, potrzebny jest splot sprzyjających okoliczności. Jak w wyborach z jesieni 2000 r., które jako jedyne zostały rozstrzygnięte w pierwszej turze.