Duda bis? Nawrocki kandydatem PiS na prezydenta. Farsa, ale lekceważyć go nie wolno
W tym samym miejscu co przed dziesięcioma laty, czyli w hali krakowskiego Towarzystwa Gimnastycznego Sokół, w czasie całkiem niepartyjnego „Kongresu Obywatelskiego Przyszłość Polska” Jarosław Kaczyński znów ogłosił nazwisko kandydata PiS w nadchodzących wyborach prezydenckich. Zgodnie z zapowiedziami z ostatnich dni został nim „bezpartyjny” Karol Nawrocki, prezes Instytutu Pamięci Narodowej, wcześniej dyrektor Muzeum Historii Polski, doktor nauk historycznych.
Podobnie jak Andrzej Duda przed dekadą – i dziś kandydat PiS jest politycznie nierozpoznawalny, a szersze kręgi społeczeństwa zapoznają się z tą postacią dopiero od kilku dni. Czy PiS naprawdę liczy na powtórkę „efektu Dudy” i zwycięstwo? Pewnie nie za bardzo, ale zawsze „może się przydarzyć”. Jeśli Rafał Trzaskowski popełni jakiś kardynalny błąd albo „coś się na niego znajdzie”, to kto wie? Nawrockiego lekceważyć nie wolno.
Krakowskie wydarzenie zasługuje na miano kuriozalnego. Trudno powiedzieć, kto miałby się nabrać na to, że Nawrocki nie jest desygnowany przez Kaczyńskiego, lecz został wyłoniony jako kandydat niezależny i bezpartyjny, zaproponowany przez „obywatelski komitet”. Cała impreza i cały jej scenariusz podporządkowane były tej retoryce. Wrażenie farsy kulminowało w długiej scenie obściskiwania się (dosłownie) Karola Nawrockiego z całą wierchuszką PiS.
Czytaj też: