Media: Kandydatem PiS na prezydenta będzie Nawrocki. Ogłoszenie decyzji w niedzielę
Jeszcze w środę RMF FM podał, że prezydium PiS zdecyduje tego dnia o kandydacie na prezydenta. Na stole pozostały dwa nazwiska: byłego ministra edukacji Przemysława Czarnka oraz właśnie prezesa IPN Karola Nawrockiego. W skład dziesięcioosobowego grona najbliższych współpracowników prezesa Jarosława Kaczyńskiego, które miało podjąć decyzję, wchodzą: Mateusz Morawiecki, Beata Szydło, Mariusz Błaszczak, Joachim Brudziński, Mariusz Kamiński, Antoni Macierewicz, Elżbieta Witek, Patryk Jaki oraz Michał Wójcik (w zastępstwie Zbigniewa Ziobry). Ale środa decyzji nie przyniosła.
W czwartek TV Republika poinformowała, że wyścig po nominację został rozstrzygnięty i wygrał go Nawrocki. Oficjalnie kandydatura ma zostać przedstawiona w niedzielę w Krakowie w hali „Sokół” (dziesięć lat temu również tam ogłoszono start Andrzeja Dudy).
Nieco później informację tę potwierdził Onet: „Od jutra będziemy zapraszać naszych sympatyków na spotkanie w Krakowie” - potwierdziło źródło tego portalu.
Czytaj też: Dwie frakcje ostro walczą w PiS o swojego kandydata na prezydenta. Na kogo postawi prezes?
Kandydat PiS: historyk albo trumpista
Przemysław Czarnek wielokrotnie powtarzał, że kandydować nie chce, ale to kwestia konieczności, a nie wyboru. Prezes Karol Nawrocki uciekał od deklaracji, choć gotowość do startu zgłosił.
Były minister edukacji wszedł do gry o najwyższy urząd w październiku. Czarnek rozpoczął objazd po Polsce, choć oficjalnie robił jedynie grunt pod kampanię kandydata PiS, ktokolwiek by nim został. Sam w listopadzie deklarował, że kandydować nie chce, ale jest gotów podjąć rękawicę. „To musi być kandydat, który zmobilizuje przede wszystkim nasz elektorat, przejmie cały elektorat prawicy w drugiej turze, ale też będzie miał zdolność do pozyskiwania tego mitycznego środka, ludzi niezdecydowanych” – mówił w RMF FM. Przyznał, że z mobilizacją środka ma problem.
Politycy KO w Czarnku widzą polskiego Trumpa, gotowego prowadzić bezwzględną, brutalną kampanię. Sam Czarnek we własnym środowisku uchodzi za bardzo sprawnego polityka, z talentem medialnym i charyzmą. Słynie z ostrego języka i pewności siebie, które przysporzyły mu wielbicieli na prawicy, również tej związanej z Konfederacją. Zwolennikami kandydatury Czarnka w PiS byli przede wszystkim Elżbieta Witek, Jacek Sasin i Mariusz Błaszczak.
Prezes IPN jest o wiele mniej rozpoznawalny. Historyk pracę w Instytucie rozpoczął w 2009 r. Z przerwą na kierowanie Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku w placówce spędził 11 lat – wrócił na stanowisko prezesa IPN w 2021. Zdaniem rozmówców „Polityki” konkurs mógł być wówczas ustawiony.
Na korzyść Nawrockiego przemawiało to, że od lat zajmował się polityką historyczną, w tym żołnierzami wyklętymi i PRL. Jest twarzą prawicy, ale mniej radykalnej niż Czarnek. Nie jest też obarczony udziałem w rządach PiS. Dodatkowym atutem miała być fascynacja boksem: „Z badań, jakie zrobiliśmy kilka razy, wyszło nam, że kandydat na prezydenta powinien być mocno kojarzony ze sportem, z siłą i aktywnością. Ludzie oczekują kogoś, kto będzie o tę prezydenturę walczył. Prezes powiedział, że to powinien być ktoś dorodny, przystojny, silny, znający języki, czyli w punktach wyliczył to, co wyszło w badaniach” – mówił prominentny polityk PiS w rozmowie z Katarzyną Kaczorowską.
PiS idzie na wojnę o Pałac
Przez giełdę nazwisk przewinął się prawie cały pierwszy garnitur polityków PiS. Start wróżono Witoldowi Bańce, Zbigniewowi Boguckiemu, Mariuszowi Błaszczakowi i Tobiaszowi Bocheńskiemu. Najszybciej skreślone zostały kandydatury Beaty Szydło oraz Mateusza Morawieckiego. Były premier ma być jednym z największych zwolenników kandydatury Karola Nawrockiego, a wspierają go w tym Adam Bielan i Joachim Brudziński – o czym pisał Wojciech Szacki.
Wybór kandydata w przyszłorocznych wyborach jest zarazem decyzją o przyszłości partii. Wskazanie Czarnka wzmocni jego pozycję w partii, a w konsekwencji w walce o schedę po Jarosławie Kaczyńskim. To byłyby złe wiadomości dla Morawieckiego, który jeszcze niedawno uchodził za ulubieńca prezesa. Jeśli były minister edukacji uzyska nominację, to będzie oznaczało, że PiS idzie na wojnę o Pałac – teraz albo nigdy.