„Wybory prezydenckie będą o bezpieczeństwie Polski. Prawybory powinny wyłonić kandydata, który będzie skuteczny w tych niepewnych czasach. Proszę o wsparcie” – tymi słowami, zamieszczonymi na X, Radosław Sikorski trzy dni temu zainaugurował swoją kampanię „prawyborczą” wśród członków partii wchodzących w skład Koalicji Obywatelskiej. Trzaskowski odpowiedział mu dzień później: „Jestem gotów. Jestem zdeterminowany. I nie odpuszczę”, a w wywiadzie dla „Superexpressu” dodał w kontekście rywalizacji z ministrem spraw zagranicznych jeszcze to: „o Radku Sikorskim mogę mówić tylko dobrze”. Aksamitne słowa. Może obaj panowie powinni wzajemnie udzielić sobie poparcia, jak w filmie „Konklawe”?
Sikorski? OK, każdy ma prawo
Ale nie bądźmy złośliwi. Oto rozpoczęła się krótka, niespełna dwutygodniowa rywalizacja dwóch silnych polityków Platformy Obywatelskiej – Radosława Sikorskiego i Rafała Trzaskowskiego – o nominację Koalicji Obywatelskiej do przyszłorocznych wyborów obywatelskich. O tym, kto zostanie kandydatem rządzącej koalicji, zadecydować ma partyjne referendum, czyli prawybory. Przypuszczalnie odbędą się one ok. 23 listopada. Trwają jeszcze międzypartyjne ustalenia dotyczące zasad dopuszczania członków partii do udziału w głosowaniu (np. dotyczące opłacenia przez nich składek członkowskich), przygotowywanie list wyborczych oraz informatycznego systemu głosowania. Techniczne szczegóły nie są wcale takie łatwe do opanowania, bo potrzebne będą próby systemu, powołanie komisji skrutacyjnej itp., wobec czego nie powinniśmy się dziwić, jeśli wybory nieco się opóźnią.