Ustawa o częściowej dekryminalizacji aborcji ponownie przeszła przez pierwsze czytanie w Sejmie i trafiła do prac w komisji. Drugie życie dały jej posłanki Anna Maria Żukowska (Lewica) i Dorota Łoboda (KO), zgłaszając projekt ponownie po lipcowej bolesnej porażce w głosowaniu. Przypomnijmy: latem zabrakło tylko czterech głosów, by ustawę uchwalić; szczególne poruszenie wywołał Roman Giertych, który wbrew obietnicy danej w kampanii wyborczej Donaldowi Tuskowi złamał dyscyplinę klubową i wyjął kartę do głosowania. Tym razem prace nad projektem poparło 232 posłów, przeciwko było 216 – ramię w ramię z PiS i Konfederacją głosowało 11 ludowców, w tym Marek Sawicki, Adam Dziedzic, Marek Biernacki i Urszula Nowogórska. Wstrzymali się m.in. wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz oraz Dariusz Klimczak, minister infrastruktury z PSL.
Dekryminalizacja w ustawie Lewicy i KO oznacza zniesienie karania za udzielanie pomocy w aborcji – zamówienie dla kogoś tabletek aborcyjnych czy umówienie wizyty w zagranicznej klinice. Polskie prawo karze dziś za taką pomoc najbliższych kobiety: ich partnerów, rodziców, przyjaciółki. Skierowany do komisji projekt wyrzuca też z kodeksu przestępstwo przerwania cudzej ciąży do 12. tygodnia. Po 12. tygodniu byłoby to możliwe (i niekaralne) tylko w określonych przypadkach: w sytuacji ratowania życia lub zdrowia kobiety, gdy występują wady płodu albo choroba zagrażająca jego życiu. Ustawę już raz okrojono po to, by zagłosował PSL. Jeszcze przed wakacjami niekaralność aborcji miała dotyczyć ciąży do 24. tygodnia jej trwania.
Mimo tego projekt wciąż wywołuje duże emocje w koalicji. PSL obawia się, że ustawa wprowadzi boczną furtką legalizację aborcji do 12. tygodnia ciąży. Autorki projektu podkreślają, że są otwarte na uwagi ludowców.