Postanowiłyśmy napisać kryminał w modnym nurcie autofikcji. Główne bohaterki, pisarki, właśnie odkryły, że pewna platforma oferująca dostęp do e-booków i audiobooków w modelu abonamentowym, reklamująca się jako sympatyczna biblioteka online Czytelniczy Raj, tnie je na duże pieniądze. Przekręt odbywa się na dużą skalę. Firma sprzedaje audiobooki, ale autorom nie płaci. Zdesperowane pisarki o zacięciu aktywistycznym, wspomagane przez uszczypliwego dziennikarza, wszczynają tajne śledztwo. Na jaw wychodzi brutalna prawda. Czytelniczy Raj, stosujący wątpliwe praktyki, to tylko czubek góry lodowej. U jej boku funkcjonuje tajemnicza Fundacja, która mając na względzie dobrostan czytających, publikuje książki, do których praw autorskich nie ma już nikt poza ich twórcami. Ale tych nikt nawet nie pyta, czy można ich książki wciąż drukować. Tak jak nie pytają autorów o zgodę „chomiki”, czyli strony internetowe udostępniające skradzione PDF-y z tekstami już dzień po premierze.
Jak to bywa w kryminałach, pisarkom ktoś zaczyna rzucać kłody pod nogi. To nie kto inny, jak antykwariusz E.R., który skupuje na tony książki i odsprzedaje je z zyskiem. Reklamuje się jako promotor czytelnictwa, a jakże. W przeciwieństwie do wydawców za obrót dziełami na rynku książki używanej nie płaci twórcom i twórczyniom ani grosza. Interes kwitnie, kolejki do jego stoisk wiją się jak do Weroniki Marczak i Remigiusza Mroza razem wziętych.
Bohaterki dokonują cudów na kiju, by udowodnić, że tak rozumiana promocja zabiera chleb pisarkom i pisarzom. Dziennikarz o lwim sercu nie waha się dowodów upublicznić – i znika w tajemniczych okolicznościach. Nie będziemy spojlerować, zdradzając, że zostanie odnaleziony pod górą używanych książek. Gdy pisarki robią raban, że „coście zrobili z naszym kolegą?