Mit złotej epoki PiS
Mit złotej epoki PiS. Osiem nowych zmyłek i przekazów przeciwników Tuska. Będzie ich więcej
1. Tusk wchodzi w buty Kaczyńskiego
Dowodem ma być m.in. kwestia imigrantów, prawo azylowe, militarne wzmożenie, stosunek do Zielonego Ładu. Ale także sposób obsadzania władz państwowych spółek, pojmowanie praworządności, konserwatyzm obozu rządzącego w kwestii aborcji czy związków partnerskich. Jacek Czaputowicz napisał w „Rzeczpospolitej”, że „rząd stał się pisowski, tylko bardziej. Bardziej bezczelny, bardziej bezwstydny i bardziej skuteczny”. Marek Migalski ukuł termin „postpisizm. „Tygodnik Powszechny” zaś piórem Jakuba Dymka w głównym tekście numeru ogłosił, że „rok 2023 nie był przełomem, lecz zmianą kostiumów, że „mamy nie zerwanie, lecz kontynuację”. Przekaz o „pisowskich butach” ma dowodzić, że po 15 października niewiele się zmieniło, w sumie było wiele hałasu o nic, a liberalny etos i tradycyjne zachodnie wartości są nadal naruszane. Że jeżeli tak, to zamiast marnej podróbki niech już wraca oryginał, czyli PiS – taką kontynuację tematu widać w mediach sprzyjających Kaczyńskiemu. Wtedy sytuacja była przynajmniej klarowna, a teraz trwa jakiś moralny chaos skutkujący demonstracjami pod Kancelarią Premiera osób z antypisowskiej elity z poprzednich lat.
To jest pewien problem. W wyborach prezydenckich trzeba uciułać ponad 50 proc. poparcia. To zupełnie inna sytuacja niż w wyborach parlamentarnych, gdzie można się posiłkować partiami koalicyjnymi. Nieprzypadkowo Tusk „prawicowieje” właśnie teraz, czego nie robił przed 15 października, może poza kwestią granicy z Białorusią. Teraz próbuje gromadzić wyborców o różnych, często „nieładnych” poglądach, spoza stałej bazy Platformy. I jest to źle znoszone przez tradycyjne środowiska liberalno-lewicowe, które zapewne wiedzą, że chodzi głównie o najbliższe wybory, ale moralny sprzeciw jest silniejszy od wyrozumiałości dla politycznych kalkulacji.