„Wysokość opłat na cmentarzach wyznaniowych zostanie uregulowana przez samorządy. Opłaty te nie mogą być okazją do nieuzasadnionych podwyżek wprowadzanych decyzją parafii lub diecezji”. Gdyby ktoś już zapomniał, tak brzmiał 55. ze 100 konkretów, które KO obiecała wyborcom. Już w dniu ogłaszania konkret 55. wydawał się mało konkretny, bo jakim prawem samorządy miałyby decydować o własności prywatnej, którą są cmentarze wyznaniowe? Po wygranych wyborach konkretność jeszcze bardziej się rozmyła, bo trudno nawet określić, jaki status ma realizacja tej obietnicy. Na stronie 100konkretów.pl te zrealizowane mają kolor zielony, te w trakcie realizacji – pomarańczowy, natomiast konkret 55. ma kolor szary. Tak jak szarą strefą jest to, co dzieje się na cmentarzach.
Na niektórych, zwłaszcza tych najbardziej znanych, nie ma już miejsc. Ale pogrzeby ciągle się odbywają. Na drugim biegunie są parafie, które odchodzą od opłat za tzw. dołek, żeby przyciągać klientów, którzy uciekają na tańsze cmentarze komunalne. Jak widać, w kwestiach cen za miejsce na cmentarzu działa rynkowe prawo podaży i popytu i – jak się zdaje – państwo niewiele ma tu do zrobienia.
Sporo do roboty ma za to w kwestii ustawy o cmentarzach, która formalnie ma 65 lat, ale praktycznie – 91, bo ta z lat 50. zeszłego wieku jest powierzchowną nowelizacją zapisów z 1933 r. – Przez te 90 lat w polskim obrządku pogrzebowym dokonała się totalna rewolucja zarówno społeczna, jak i systemowa. Dziś śmierć separujemy od rodziny. Umiera się w szpitalach, nie wystawia się ciał w domu, a całość przygotowań do pochówku bierze na siebie zakład pogrzebowy. I jest tu szereg zagadnień, które należy uporządkować – przekonuje Krzysztof Wolicki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Pogrzebowego.