Defraudacje, fałszerstwo, szantaż, okrucieństwo... Za co odpowiedzieć mogą Macierewicz i jego podkomisja?
81 mln zł w dużej mierze sprzeniewierzonych na bezsensowne pseudoekspertyzy i nieprowadzące do prawdy eksperymenty. Zniszczone i zaginione dowody rzeczowe, w tym szczątki rządowego tupolewa, który spadł w Smoleńsku. Sfałszowany raport końcowy. Takie efekty pracy podkomisji smoleńskiej Antoniego Macierewicza przedstawiono na ponadczterogodzinnej konferencji szefa MON Władysława Kosiniaka-Kamysza i powołanego przez niego zespołu do spraw audytu w tej podkomisji.
Efekt? 41 zawiadomień do prokuratury.
Czytaj też: Ich nie dosięgła smoleńska sprawiedliwość
Macierewicz osiągnął swój cel
Jakkolwiek by nie oceniać działalności Antoniego Macierewicza w sprawie katastrofy smoleńskiej, faktem jest, że osiągnął założony przez siebie cel. Może nie maksymalny, ale podstawowy. Celem maksymalnym było potwierdzenie tezy o wybuchu na pokładzie rządowego tupolewa – a więc o zamachu na polskiego prezydenta i jego delegację. Celem podstawowym – jak mówił podczas dzisiejszej prezentacji blisko 800-stronicowego raportu Władysław Kosiniak-Kamysz – budowanie podziału społecznego i niszczenie wspólnoty narodowej przez sianie kłamstwa i nieprawdy. Podział zbudował i podtrzymał – według badań dziś w zamach smoleński wierzyć może nawet 29 proc. Polek i Polaków.
Antoni Macierewicz w Telewizji Republika odpowiedział szefowi MON i zespołowi, który przygotował audyt, w swoim stylu: że istotą ich działania „jest ochrona pana Putina i polityki pana Donalda Tuska poprzez kłamstwo, dezinformacje i manipulację”.