Wyprawka posłów polskich
Sejmowe łupy posłów: kombinują jak mogą. „Biorą i nie widzą, jak to źle wygląda”
Słowo „myrchnąć” weszło do politycznego słownika. Oznacza pozyskanie czegoś w sposób formalnie legalny, ale niezbyt przyzwoity. Tak o sprawie pobierania co miesiąc przez Kingę Gajewską i Arkadiusza Myrchę z Kancelarii Sejmu 8 tys. zł na wynajem mieszkania w Warszawie, mówią posłowie opozycji, koalicji, a także wyborcy KO na forach internetowych. Sprawa nie wygląda dobrze, bo on jako wiceminister sprawiedliwości powinien świecić przykładem, a ona przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi zadeklarowała w Państwowej Komisji Wyborczej, że mieszka w podwarszawskim Błoniu, 35 km od Sejmu, a nie w stolicy. Jeden z polityków KO nie przebiera w słowach, ale pod warunkiem że nie ujawnimy jego nazwiska: – Liczyłem na to, że przeproszą i jedno z nich odda pieniądze do Kancelarii Sejmu. Najlepiej aby to zrobił Arek, by jako wiceminister sprawiedliwości jakoś wyjść z tego z twarzą. Biorą, bo mogą, i nie widzą, jak to źle wygląda.
Czy mogą? Parlamentarzyści, którzy nie są zameldowani w Warszawie i nie posiadają tu żadnej nieruchomości, mogą skorzystać z pokojów w Domu Poselskim, tuż przy Sejmie, lub wynająć mieszkanie, za które dopłaci Kancelaria Sejmu, ale nie więcej niż 4 tys. zł miesięcznie. Co ciekawe, uchwała prezydium Sejmu z grudnia 1997 r. precyzyjnie wskazuje, że tylko w przypadku braku możliwości zakwaterowania w Domu Poselskim poseł ma prawo wynająć mieszkanie na podstawie zawartej przez siebie umowy najmu. A w szczególnych przypadkach marszałek Sejmu, na uzasadniony wniosek posła, może przyznać mu prawo do wynajęcia mieszkania w Warszawie mimo możliwości zakwaterowania w Domu Poselskim. Tu do dyspozycji posłów i senatorów jest 460 pokoi. Zajętych jest ok. 250, a w kilkunastu zorganizowano biura dla administracji sejmowej. Ponad 150 stoi pustych, a też trzeba je utrzymać, ogrzać, od czasu do czasu posprzątać.