Kraj

PiS-u rok w opozycji: Kaczyński dostał cios, ale ustał. Teraz kurs mocno radykalny

Jarosław Kaczyński. Kongres PiS w Przysusze, 12 października 2024 r. Jarosław Kaczyński. Kongres PiS w Przysusze, 12 października 2024 r. Prawo i Sprawiedliwość / X (d. Twitter)
Kurs obrany przez Jarosława Kaczyńskiego ma dwie główne konsekwencje – jedną dla partii, a drugą dla systemu politycznego. Partia się nie rozpadła, a jego władza nad formacją jest niezagrożona.

Trzy posunięcia podsumowują drogę polityczną wybraną przez Jarosława Kaczyńskiego w rok po wyborach 15 października. Po pierwsze, w sobotę do PiS-u przystąpiła Suwerenna Polska, uznawana po prawej stronie za frakcję radykalną, która przedkłada ideologię i konflikt ponad pragmatyzm. Z tym wiąże się obietnica, że PiS nie wystawi w wyborach prezydenckich Mateusza Morawieckiego, uznawanego przez SP za miękiszona; postulat tym łatwiejszy do spełnienia, że Morawiecki ma spory elektorat negatywny. Jak na ironię, były premier w długim wystąpieniu przedstawiał się w sobotę raczej jako wojownik i zapowiadał 1000 bitew na 1000 dni przeciwko rządowi Donalda Tuska.

Po drugie, w wywiadzie dla „Sieci” Kaczyński zapowiedział zmianę ustroju bez zmiany konstytucji. Stwierdził, że obecna ustawa zasadnicza przestała obowiązywać, a po przejęciu władzy trzeba będzie stworzyć nowy system polityczny. Jego zdaniem co do zasady potrzebne jest uchwalenie nowej konstytucji, jeśli jednak nie będzie do tego większości, to w dalszym ciągu „potrzebny jest nowy akt zasadniczy, być może zastępczy, uchwalony w oczekiwaniu na większość dwóch trzecich”. Jako możliwe rozwiązanie wskazał powołanie „Rady Stanu, dysponującej własną siłą”. W ostatnich miesiącach powtarzał, że politycy obecnego rządu, których regularnie określa mianem „partii zewnętrznej”, dopuścili się przestępstw, za które grozi nawet dożywocie.

Po trzecie, w sobotnim wystąpieniu prezes PiS nie pozostawił wątpliwości co do tego, jak powinno się rozumieć obrany kurs polityczny.

Reklama