Kraj

Rzucili prozac

Dalekowzroczna polityka NFZ powoduje, że to, co w warunkach zagadkowego farmaceutycznego niedoboru jest i tak trudne, staje się jeszcze trudniejsze. Weźmy na przykład taki szczegół jak recepta. Niech będzie, że na prozac.

Wczoraj rzucili prozac. Pobiegłam czym prędzej do apteki zrealizować swoją receptę, bo kto wie, kiedy znowu rzucą, a jesienny zjazd nastroju nie poczeka na następną dostawę. Niby od trzydziestu lat z hakiem mamy w Polsce kapitalizm, tymczasem na rynku farmaceutyków króluje gospodarka niedoboru i na niektóre leki trzeba polować jak w późnym PRL-u na mięso wołowe bez kości. Do tego stopnia, że łza nostalgii się czasem w oku kręci na wspomnienie kulawego etycznie, to prawda, lecz niosącego przynajmniej odrobinę nadziei systemu sprzedaży spod lady. Młodszym czytelnikom należy się wyjaśnienie, jak to działało. Otóż królowej pustych haków, która w jednej chwili mogła się przemienić w dumną dysponentkę wołowiny, należało zanieść kawę z Pewexu lub inny fant w darze, żeby upragniony kawał mięśnia zaczekał spokojnie, aż człowiek kupi go sobie po drodze z pracy, bez nerwów i migotania przedsionków. W przeciwnym razie trzeba by wziąć urlop i cały dzień czekać przed sklepem, aż rzucą, względnie wynająć kogoś, żeby postał w kolejce za nas. Dzisiaj się to zmieniło. Mamy transparentne systemy rezerwacji i w sklepach spożywczych już nie przeżywa się przygód.

W tym miejscu chciałabym z całego serca pobłogosławić Narodowy Fundusz Zdrowia, bo gdyby nie on, polowania w aptekach byłyby potwornie nudne. A nie są: niejednokrotnie towarzyszy im dreszczyk grozy, nie mniejszy niż przy pobycie w dobrym escape roomie, albo zgoła zdrowy atak furii. Dalekowzroczna polityka NFZ powoduje bowiem, że to, co w warunkach zagadkowego farmaceutycznego niedoboru jest i tak trudne, staje się jeszcze trudniejsze.

Weźmy na przykład taki szczegół jak recepta. Niech będzie, że na prozac. Powiedzmy, że psychiatra przepisuje ustabilizowanej pacjentce większą ilość leku, żeby starczyło jej na dłużej i żeby nie musiała odwiedzać gabinetu bez wyraźnej potrzeby.

Polityka 42.2024 (3485) z dnia 08.10.2024; Felietony; s. 97
Reklama