Szybka śmierć
Zabójcy drogowi. Bezwzględni, bezczelni, bez hamulców. Jesteśmy bezradni?
Po północy z soboty na niedzielę (14/15 września) czteroosobowa rodzina jechała spokojnie warszawską Trasą Łazienkowską w kierunku Pragi. Na wysokości Torwaru jej Forda staranował od tyłu pędzący na złamanie karku Volkswagen Arteon. Ford zapłonął i uderzył w barierki. Śmierć poniósł 37-letni pasażer, do szpitala w ciężkim stanie trafiła jego żona siedząca za kierownicą oraz 8-letnia córka i 4-letni syn, ranna została także pasażerka Volkswagena – gdyby w tym miejscu postawić kropkę, byłby to kolejny drogowy dramat: dojmujący, lecz powtarzalny. Ta historia ma jednak ciąg dalszy.
Z Volkswagena o własnych siłach wyszło czterech mężczyzn w wieku 20–30 lat: kierowca i trzech pasażerów. Byli pijani i/lub pod wpływem środków odurzających. Gdy zorientowali się, co się stało, i usłyszeli syreny nadjeżdżających służb, pasażerowie krzyczeli do kierowcy: „Spierdalaj, bo zabiłeś człowieka!”, „Spierdalaj, jedzie policja, zaraz cię zgarną!” – odnotowano w protokołach przesłuchań świadków.
Zeznali oni, że gdy kierowca uciekł, pasażerowie przeszkadzali im ratować piątą osobę, która jechała Volkswagenem i była ciężko ranna. „Jak leży, to niech leży!” – mieli krzyczeć. – Tą ranną była 22-letnia Paulina, dziewczyna kierowcy. Panowie uradzili na szybko, że ją wskażą jako sprawcę, ona umrze i po sprawie. Nie na rękę im więc było to, że ktoś chce ją ratować – relacjonuje osoba znająca kulisy. – Gdy doszli do siebie, oświadczyli śledczym, że czują się ofiarami, i zagrozili pozwami za „bezprawne” zatrzymanie.
Bezkarność
Faktyczny przebieg zdarzeń służby ustaliły dzięki świadkom i nagraniom z internetu. Do aresztu trafili: Mikołaj N., Damian J. i Maciej O.