Kraj

Dla PiS powódź to ryzykowna, ale ekscytująca sytuacja. Przygaduje Tuskowi, uprawia „polityczny szaber”

Jarosław Kaczyński i Mariusz Błaszczak Jarosław Kaczyński i Mariusz Błaszczak Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl
Cokolwiek uczyniłby dziś rząd, PiS odsądzać go będzie od czci i wiary. Żadna kropla powodziowej wody nie może się zmarnować, gdyż musi stać się wodą na młyn antyrządowej propagandy. I tak się dzieje. Tyle że to nader ryzykowna strategia.

W środę usłyszeliśmy od Jarosława Kaczyńskiego te słowa: „Po wielu dniach apeli i próśb poszkodowanych mieszkańców Tusk wreszcie zauważył, że propaganda sukcesu i opowieści o dobrze działającym rządzie w dobie kryzysu nie wytrzymują zderzenia z rzeczywistością”. A tymczasem odpowiedzialny i przezorny PiS od wielu dni rzekomo apelował o „znaczne zwiększenie zaangażowania państwa w pomoc nie tylko po tragedii i powodzi, ale przede wszystkim o działania prewencyjne, po to, by uchronić setki tysięcy ludzi przed utratą dobytku lub w niektórych przypadkach nawet życia”.

Te niesprawiedliwe słowa nie pokrywają się z rzeczywistością. Nawet pisowski „protest przeciwko patowładzy” sprzed ledwie kilku dni nadchodzącą powodzią się nie zajmował. Należy też pamiętać, że gdy PiS rządził przez osiem lat, tempo rozwoju infrastruktury przeciwpowodziowej znacząco spadło, za to wzrosło tempo wycinki drzew, nie mówiąc już o panującej powszechnie w naszym kraju „betonozie”, z powodu której woda bardzo szybko spływa z koryta rzek, wywołując falę powodziową.

Powódź 2024 a wybory prezydenckie

Dla PiS powódź to ryzykowna, ale i ekscytująca sytuacja. Gdyby rządowi ta walka nie szła dobrze, notowania Donalda Tuska i jego formacji mogłyby spaść, przez co pojawiłaby się realna szansa na zwycięstwo kandydata PiS w wyborach prezydenckich.

Może jednak stać się dokładnie odwrotnie.

Reklama