Kraj

Jak badano Całun Turyński

Szkoła niestety nie uczy metody naukowej ani zasad sceptycznego myślenia. Powiedziałbym wręcz, że na katechezie stara się ich oduczyć. Skutki są groźne dla społeczeństwa.

Portale obiegła ostatnio ciekawostka, że włoski uczony poddał Całun Turyński analizie, na podstawie której udowodnił, że płótno ma 2000 lat, ergo może być autentyczną relikwią po Jezusie. Potępiano przy tym niedowiarków takich jak ja, którzy nadal więcej zaufania mają do badania z 1988 r., gdy ustalono, że Całun pochodzi ze średniowiecza.

Jak wyglądałoby badanie mogące przekonać sceptyka? Przede wszystkim nie powinno być pojedyncze. Pojedynczy badacz może się pomylić, nawet działając w dobrej wierze. Wszyscy jesteśmy podatni na tzw. błąd potwierdzenia (confirmation bias), za sprawą którego widzimy to, co chcemy zobaczyć. Sceptycy jednak wypracowali metody na eliminowanie tego zjawiska.

Jedną z nich jest ślepa próba. Polega na tym, że nie wiemy, co badamy. Za moich czasów nauka na Wydziale Chemii Uniwersytetu Warszawskiego zaczynała się właśnie od tego – student dostawał probówkę zawierającą nie wiadomo co. Trzeba było samemu zaplanować serię eksperymentów, żeby to zbadać.

Kolejnym zabezpieczeniem jest powtarzalność (ten sam badacz kilkakrotnie powtarza eksperyment, by się upewnić, że za każdym razem wychodzi to samo) i odtwarzalność (inni badacze robią to samo i mają te same wyniki). Jeden, a nawet dwa pomiary nie mówią nic. Profesor Aleksander Krupkowski, który mnie tego uczył, zwykł mawiać: „Byli sobie dziad i baba, bardzo starzy oboje, więc nie byli próbką istotną statystycznie, bo mieli n=2”.

Poprawnie przeprowadzone badanie – takie mogące przekonać sceptyka – powinno więc wyglądać następująco. Przeprowadza je nie jeden zespół, ale co najmniej trzy, działające niezależnie od siebie. Te zespoły dostają próbkę Całunu, ale nie tylko. Dla zmyłki dajemy im jeszcze tzw. grupę kontrolną, czyli inne próbki, których wiek znamy skądinąd.

Polityka 39.2024 (3482) z dnia 17.09.2024; Felietony; s. 129
Reklama