Śląskie tsunami
Powódź 2024. „To jest zgroza, śmierć i zniszczenie”. Raport z zalanej Polski
Najgorzej jest w Kotlinie Kłodzkiej, gdzie fala przepływająca przez Kłodzko sięgała blisko 8 m wysokości, Biała Lądecka zrujnowała Lądek-Zdrój, a tony wody runęły na Stronie Śląskie po tym, jak pękła tama chroniąca miasto. W poniedziałek rano pod wodą znalazł się Wleń. W Głuchołazach na Opolszczyźnie nie zdołano uratować mostu i woda wdarła się do centrum. Pod wodą znalazła się Nysa, gdzie w dramatycznych okolicznościach ewakuowano ponad 80 pacjentów szpitala. Zalało Jelenią Górę, bo woda przelała się przez koronę wałów. Chałupki na granicy z Czechami czekają na falę od sąsiadów z południa. Pod wodą znalazły się Czechowice-Dziedzice i niektóre rejony Bielska-Białej, w Brzeszczach (gdzie mieszka m.in. Beata Szydło) zalało cmentarz, a ludzie walczyli o swoje domy.
Na falę powodziową czekało w poniedziałek Opole, a we Wrocławiu prezydent miasta zdecydował o podwyższeniu wałów w miejscach, gdzie ryzyko zalania jest największe – m.in. na słynnym osiedlu Kozanów, które w 1997 r. znalazło się pod wodą. W poniedziałek ruszyła też akcja rozdawania wrocławianom worków na piasek, 20 sztuk na jedną osobę, do samodzielnego napełnienia i transportu.
W Kotlinie Kłodzkiej tysiące ludzi nie mają prądu, gazu, dostępu do wody pitnej, a opadająca woda odsłania przerażającą skalę zniszczeń. Burmistrzowie Lądka-Zdroju, Stronia i Kłodzka mówią wprost – jest gorzej niż po powodzi tysiąclecia 27 lat temu.
– To jest zgroza, śmierć i zniszczenie – mówi zdenerwowany dr Radosław Stodolak, hydrolog z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu, który Kotlinę Kłodzką zna jak własną kieszeń i od kilku dni nie śpi, bo albo komentuje dla mediów wciąż zmieniającą się sytuację, albo jest na telefonie ze znajomymi z Lądka czy Stronia. – Jak im się uda połączyć przez czeskie nadajniki, bo polskie nie działają.