Kraj

Czy Kaczyński wypłynie na powodzi? PiS wzmógł jazgot, pichci cienką zupkę z propagandy

Jarosław Kaczyński i Mariusz Błaszczak w Sejmie, 11 września 2024 r. Jarosław Kaczyński i Mariusz Błaszczak w Sejmie, 11 września 2024 r. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl
PiS i Kaczyński są w głębokiej defensywie i oprócz wulgarnych połajanek na Tuska nie mają czym się zająć. Powódź to dla Kaczyńskiego szansa, żeby znowu wypłynąć (nomen omen) w mediach, i to z czymś bardziej konstruktywnym niż mandat za zbyt ciemne szyby w wożącej go limuzynie.

Klęski żywiołowe to dla każdej władzy ryzykowny test. Można go zdać na piątkę, ale można też oblać, i to fatalnie. W takich chwilach opozycja czuje krew. Jeśli jest cywilizowana i kulturalna, powstrzymuje się przed atakiem do zakończenia kryzysu, lecz gdy już sytuacja jest opanowana, wtedy bezlitośnie punktuje rządzących.

Inaczej jest w Polsce. PiS i jego akolici ani myślą przyłączać się do walki z powodzią i współpracować z władzami. Prawie nie organizują pomocy, nie występują z konstruktywnymi inicjatywami, a jedynie wzmagają opętańczy medialny jazgot przeciwko Donaldowi Tuskowi i jego rządowi, a także organizują uliczne seanse nienawiści dla najbardziej niewybrednej publiczności. Robą więc to, co zawsze, tylko bardziej.

Powódź w Polsce. PiS się licytuje

Zapewne na wniosek PiS odbędzie się specjalne posiedzenie Sejmu, na którym posłowie urządzą kanonadę przeciwko rządowi i przedstawią żądania większych wypłat i ulg dla powodzian, niż proponują władze. Ta licytacja jest nieunikniona, w związku z czym obywatele, którzy ponieśli straty, mogą być pewni, że dostaną sensowną pomoc. Już teraz Donald Tusk zapowiedział wyasygnowanie miliarda złotych na pomoc doraźną. W dalszej perspektywie będą oczywiście uruchomione większe środki.

Wysokość pomocy dla powodzian i tempo, w którym będzie ona wypłacana, to najważniejsze obok sprawnego przebiegu ewakuacji kryteria, wedle których społeczeństwo ocenia, jak władze poradziły sobie z kryzysem. Tak czy inaczej, PiS przelicytuje rząd, złoży jakiś projekt, przegra głosowanie, a potem będzie przez pół roku trąbić, że chcieli „dać więcej niż Tusk”.

Reklama