Kraj

Południe Polski tonie. Niewielkie górskie potoki zamieniły się w rwące rzeki. Spełnia się czarny scenariusz

Biała Lądecka, niewielki górski potok płynący na co dzień leniwie przez malowniczy Lądek Zdrój, zamienił się w gwałtownie rwącą rzekę. Biała Lądecka, niewielki górski potok płynący na co dzień leniwie przez malowniczy Lądek Zdrój, zamienił się w gwałtownie rwącą rzekę. Wojciech Kozioł / Forum
Burmistrz Głuchołazów na Opolszczyźnie: „Toniemy”. Premier Tusk w Kłodzku: „Mobilizujemy śmigłowce”. W samej Kotlinie Kłodzkiej ewakuowano do niedzielnego poranka ok. 1600 osób. Jest źle. Niż genueński sprowadził nad południe Polski ogromną ilość wody. Znacznie większą niż w czasie powodzi tysiąclecia w 1997 r. Toną też Czechy. Na terenach graniczących z Polską zginęły cztery osoby.

Jeszcze w czwartek wojewoda dolnośląski ostrzegał i apelował, by mieszkańcy Dolnego Śląska przygotowali siebie i swoje domy na możliwą powódź. Po raz pierwszy było jak w amerykańskich filmach – władza i służby ratunkowe ogłaszają gotowość nie po przejściu kataklizmu, ale przed jego nadejściem.

W piątek do Wrocławia przyjechał Donald Tusk i można było odnieść wrażenie jakiegoś rozdźwięku między władzą centralną a tą w terenie. Wojewoda Maciej Awiżeń (wcześniej starosta kłodzki, a więc regionu dotkliwie dotkniętego powodzią w 1997) apelował, by mieszkańcy zagrożonych terenów nie oddalali się zbytnio od domów, bo mogą mieć problemy z powrotem – groźba odcięcia dróg dojazdowych nie była straszakiem do dyscyplinowania ludzi. Jednocześnie premier Tusk uspokajał, że prognozy meteorologiczne nie są aż tak dramatyczne. Sytuacja zmieniła się radykalnie w sobotę.

„Toniemy”. Potoki dziś są jak rwące rzeki

Portale informacyjne i media społecznościowe dosłownie zalewają kolejne doniesienia z południa Polski – filmiki i zdjęcia nie pozostawiają cienia wątpliwości. Z godziny na godzinę robi się coraz groźniej. Biała Lądecka, niewielki górski potok płynący na co dzień leniwie przez malowniczy Lądek-Zdrój, zamienił się w gwałtownie rwącą rzekę. W niedzielę przed południem woda wdarła się na zabytkowy rynek. Rzeka odcięła nie tylko Lądek, ale też pobliskie Stronie Śląskie, już w nocy z soboty na niedzielę szykowano się na ewakuację mieszkańców Barda, Kłodzka. W niedzielę woda przerwała tamę w Stroniu Śląskim, wdarła się do miasta, porywając wszystko na swojej drodze, m.in. wóz strażacki. W Bodzanowie Rudanów na Opolszczyźnie policyjny śmigłowiec Black Hawk został wysłany do ewakuacji ludzi.

Na Opolszczyźnie najdramatyczniejsza sytuacja jest w Głuchołazach, gdzie Nysa przerwała tymczasowy most. Burmistrz Paweł Szymkowicz jeszcze w sobotę na filmiku udostępnionym w sieci apelował do mieszkańców o ewakuację z terenów zagrożonych. I to do Głuchołaz wieczorem przyjechał Donald Tusk, który spotkał się z władzami samorządowymi, ale przede wszystkim podziękował strażakom za ofiarną pracę. W niedzielę rano burmistrz powiedział dziennikarzom w Głuchołazach, że spełnia się najczarniejszy scenariusz – woda wdarła się do centrum miasta. „Toniemy” – powiedział. Kilka godzin później rzeka przerwała most, o który trwała wielogodzinna walka.

Wyprowadzić się nieco wyżej

Jeszcze w sobotę na platformie X można było przeczytać, że dowództwo Wojsk Obrony Terytorialnej na Dolnym Śląsku czeka na pismo od wojewody, by uruchomić wsparcie, ale w niedzielny poranek było już jasne – od sobotniego wieczora żołnierze WOT pomagają w ewakuacji i obronie dobytku.

W Kotlinie Kłodzkiej ewakuowano przez noc ok. 1600 osób. Burmistrzyni Bystrzycy Kłodzkiej Renata Surma informowała w mediach społecznościowych, że miasto ma przygotowane miejsca noclegowe w świetlicach, ośrodku kultury i w pałacu w Gorzanowie. W Bardzie, zrujnowanym powodzią w 1997 r., budynki położone najbliżej Nysy Kłodzkiej w niedzielny poranek były zalane do połowy wysokości parteru.

Lokalna OSP wypompowała wodę, usuwała powalone drzewa, monitorowała rzekę. Przede wszystkim jednak strażacy ewakuowali mieszkańców ulic położonych najbliżej. W niedzielę o 7 rano mieszkańcy Barda i Kamieńca Ząbkowickiego dostali alert RCB informujący o możliwej ewakuacji w miejscowościach przyległych do Nysy Kłodzkiej.

Ale ewakuacje trwały przez całą noc, a do mieszkańców Ołdrzychowic Kłodzkich, Krosnowic, Żelazna, Wojciechowic, Młynowa, Ścinawicy, Gołogłów, Podtycia i Morzyszowa apelowano, by przenieśli się na wyższe kondygnacje bądź opuścili domostwa i przenieśli się w bezpieczne miejsca. Burmistrz Lądka-Zdroju Tomasz Nowicki na nagraniu, jakie zamieścił w sieci jeszcze w sobotę, mówił: „Woda na tamie w Międzygórzu przelewa się. Dlatego podjęliśmy decyzję o ewakuacji mieszkańców budynków, które są położone najbliżej rzeki Biała Lądecka. Dotyczy to Stójkowa, Lądka, Radochowa czy Wieszowic. W teren ruszyli strażacy, będą chodzić od domu do domu i tłumaczyć, jak dokonać ewakuacji. Przygotowaliśmy budynek liceum, przedszkola i ośrodka pomocy społecznej, gdzie będzie można te kilkanaście godzin krytycznych przeczekać w suchym pomieszczeniu. Można również dokonać samoewakuacji, podjeżdżając pod remizę w Lądku, skąd zostaniecie skierowani do miejsca zakwaterowania. Możecie też wyprowadzić się na ten czas do krewnych, znajomych, sąsiadów, którzy mieszkają nieco wyżej”.

Czytaj też: Ekspresowy potop. Czas się przygotować na błyskawiczne powodzie

Powódź: sytuacja jest dramatyczna

W sobotę wieczorem Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej we Wrocławiu informował poprzez media społecznościowe: „Po raz pierwszy w historii jednocześnie wodę piętrzy wszystkie 15 suchych zbiorników przeciwpowodziowych na terenie zarządzanym przez RZGW we Wrocławiu. To zbiorniki: Boboszów, Roztoki, Krosnowice, Szalejów Górny, Mysłakowice, Cieplice, Sobieszów, Mirsk, Krzeszów I, Krzeszów II, Międzygórze, Stronie Śląskie, Bolków, Kaczorów i Świerzawa. W akcji też kilkadziesiąt zbiorników retencyjnych na co dzień piętrzących wodę oraz poldery”.

W nocy z soboty na niedzielę rzeka zalała Kłodzko – w mieście nie ma prądu, dostępu do czystej wody pitnej, nie działają telefony, a meteorolodzy i hydrolodzy nie pozostawiają złudzeń: poziom wody wynoszący o 6 rano ponad 6,6 m jest wyższy niż w 1997, kiedy zniszczenia były ogromne. W całym kraju zginęło wtedy 56 osób. W tym roku na razie jest jedna ofiara śmiertelna – w powiecie kłodzkim. Służby na razie nie podają szczegółów dotyczących okoliczności tragedii. Wiadomo, że cudem uniknęła śmierci kobieta, która w Otmuchowie spadła autem z drogi do rzeki. Wyciągnął ją w ostatniej chwili kierowca koparki, za pomocą łyżki.

Do Kłodzka rano przyjechał premier Tusk, który zapowiedział ściągnięcie do Wrocławia śmigłowca Black Hawk, uruchomienie Lotniczego Pogotowia Ratunkowego do ewakuacji ludności i starlinków. Przyznał, że sytuacja jest zła.

Strażacy poprzez portal remiza.pl przekazali w niedzielę rano, że zbiornik w Mysłakowicach zabezpieczający przed zalaniem Jelenią Górę zaczął się przelewać, a już w sobotę woda przelewała się przez zapory w zbiorniku Międzygórze na rzece Wilczka i w zbiorniku Stronie Śląskie na Morawie, gdzie został przekroczony poziom krytyczny. Jakby było mało, w Stroniu doszło do awarii systemu kontrolno-pomiarowego.

Życie ważniejsze niż dobytek

Prognozy meteorologiczne są złe – pada nieustannie, i to nie tylko na południu Polski, ale też w Czechach. Premier Tusk w Kłodzku zaapelował, by słuchać służb, bo życie jest ważniejsze niż dobytek. Do niedzielnego poranka cztery osoby zginęły w Czechach: w Jesonikach woda porwała samochód z czterema osobami, tylko jedna zdołała się wydostać. Zaginął też mężczyzna, którego z ogrodu porwał dopływ rzeki Morawa. W czeskim Cieszynie lokalne władze zarządziły ewakuację kilku tysięcy mieszkańców z terenów nad wezbraną Olzą.

W niedzielę rano Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej ostrzegał przed gwałtownymi powodziami na Śląsku, a strażacy informowali o ewakuacjach w Bestwinie, Międzyrzeczu i Bielsku-Białej i pogarszającej się sytuacji w Małopolsce.

W 1997 r. w czasie powodzi jedni ratowali ludzkie życie i dobytek, inni wykorzystywali chaos do kradzieży. W tym roku też pojawili się pierwsi złodzieje – w Blachowni okradziono samochody strażaków z OSP Cisie uczestniczących w akcji ratunkowej.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Sport

Kryzys Igi: jak głęboki? Wersje zdarzeń są dwie. Po długiej przerwie Polka wraca na kort

Iga Świątek wraca na korty po dwumiesięcznym niebycie na prestiżowy turniej mistrzyń. Towarzyszy jej nowy belgijski trener, lecz przede wszystkim pytania: co się stało i jak ta nieobecność z własnego wyboru jej się przysłużyła?

Marcin Piątek
02.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną