Czarnecki robi dobrą minę do złej gry. Kaczyński stracił serce dla „Rysia”, PiS ma inne kłopoty
Ryszard Czarnecki przeżył koszmarne przesłuchania, podczas których konfrontowano go z pięcioma osobami zeznającymi inaczej niż on. W pokoju prokuratora zobaczył m.in. byłego przyjaciela Pawła C., do niedawna rektora Collegium Humanum, a także własną żonę... A jednak w całym swoim nieszczęściu może mówić o chwili ulgi. Jest na wolności, choć ma przedstawione zarzuty korupcyjne.
Prokuratura Krajowa (ściśle prowadzący sprawę Collegium Humanum katowicki odział) mimo wszystko nie zdecydowała się wystąpić do sądu o tymczasowe aresztowanie ani Czarneckiego, ani jego żony Emilii H., zadowalając się kaucją w wysokości 150 tys. zł od byłego europosła i 50 tys. zł od małżonki, wedle rozeznania prokuratury fikcyjnie zatrudnionej w aferalnej uczelni. Dla nich to zapewne nieduża kwota. Za to radość z powrotu do domu wielka. Musieli się bowiem liczyć z wnioskiem do sądu o areszt tymczasowy.
Ryszard Czarnecki rezonu nie traci
Co więcej, Czarneckiemu nie odebrano paszportu, w związku z czym zapowiada wyjazd „na południowy Kaukaz” oraz rozmaite czekające go konferencje. Jednocześnie zapewnia, że nie ucieknie i będzie się stawiał na każde wezwanie prokuratury. Nic dziwnego, skoro się do tego przed prokuratorem zobowiązał. A jak będzie naprawdę, to się zobaczy.
Roman Giertych, który jest jednocześnie politykiem i prawnikiem, dziwi się, że nie było wniosku o areszt ani nawet zatrzymania paszportu, skoro sprawa dotyczy czynów popełnianych również za granicą. Sankcja prokuratorska jest faktycznie niezbyt dotkliwa.