Kraj

Ziobryści wrócą do PiS?

Po co ta fuzja, na którą prezes Kaczyński nie zgadzał się od lat? Trzeba zadowolić zaniepokojony elektorat, który pozostaje jeszcze bardziej zdezorientowany niż jego pasterze.

Wygląda na to, że kierownictwo PiS otrząsnęło się już po szoku, jaki stanowiła utrata władzy, i szykuje się do przeprowadzenia największej od lat reorganizacji. Wprawdzie prezes Kaczyński nie podjął jak dotąd publicznej próby wyjaśnienia, jak mógł dopuścić do tego, że premierem jest dziś ponownie jego wróg nr 1, ale być może dowiemy się tego podczas przemówienia, które wygłosi w trakcie kongresu zapowiadanego na koniec września. Ważniejsze jednak będzie to, czy Kaczyński zaproponuje delegatom przyjęcie do PiS ziobrystów. Rozmowy na ten temat trwają już od pewnego czasu i na razie tylko jedno wydaje się pewne: jeśli dojdzie do fuzji, to dwaj politycy Suwerennej Polski otrzymają równie zaszczytne, co nieistotne funkcje wiceprezesów. Obecnie jest ich sześciu i nic się nie stanie, jeśli będzie ośmiu. Być może zresztą liczba się nie zmieni, bo karierę w roli wiceprezes PiS zakończy prawdopodobnie Beata Szydło, a i Mateusz Morawiecki nie może być pewny utrzymania tej funkcji.

Jednak od liczby wiceprezesów, a nawet tego, kto ostatecznie w tej roli się ostanie, znacznie ważniejsze będą skutki ewentualnego wchłonięcia ziobrystów przez PiS. Zwolennicy tego rozwiązania przekonują, że wzmocni to pisowski obóz oraz utrudni Konfederacji przejmowanie jego wyborców. Wzmocnienie może się jednak okazać pozorne, bo im większą rolę radykalna retoryka ziobrystów zacznie odgrywać w kształtowaniu przyszłego wizerunku PiS, tym słabsze będzie umiarkowane skrzydło tej formacji, reprezentowane przez Morawieckiego. Zniechęcanie centrowych wyborców na niespełna rok przed wyborami prezydenckimi wydaje się samobójczą taktyką. Jeszcze mniej prawdopodobne jest, aby Patryk Jaki w roli wiceprezesa PiS odciągnął od Konfederacji jakichś jej zwolenników, skoro nie udało mu się to w roli faktycznego następcy Zbigniewa Ziobry w Suwerennej Polsce.

Polityka 38.2024 (3481) z dnia 10.09.2024; Komentarze; s. 10
Reklama