Michał K., były szef RARS, został zatrzymany w Londynie tuż po rozesłaniu za nim listu gończego. Jakby miał już dość ukrywania się i, niewykluczone, był przerażony porządnie udokumentowanymi zarzutami prokuratury o jego udziale w zorganizowanej grupie przestępczej. Czy teraz za patriotyzm naprawdę może trafić za kratki? Sąd w Londynie zadecyduje, kiedy wróci do kraju.
Od wczesnej młodości uważał się za patriotę, z jego ust nie schodziło słowo Ojczyzna, oczywiście, pisana dużą literą. Obracał się w środowiskach, które same siebie także nazywały patriotycznymi, w dodatku odmawiając tego patriotyzmu innym. Jak i kiedy to się stało, kiedy ten patriota, jeśli zarzuty się potwierdzą, wstąpił na ścieżkę przestępczą? Świadomie, a może nieświadomie?
Czytaj też: Przekręty w RARS i listy gończe. To materiał na kryminał
Ślady prowadzą do kancelarii premiera
O Michale K. zrobiło się głośno, gdy został szefem Agencji Rezerw Materiałowych, którą wkrótce przemianowano na Rządową Agencję Rezerw Strategicznych, finansowe narzędzie rządu do walki z pandemią. Na zakupy maseczek, leków, respiratorów itp. rząd przeznaczył wówczas spore sumy. Agencja mogła je wydawać, nie tłumacząc się przed społeczeństwem ani z zasadności zakupów, ani z wydanych sum. Bez przetargów dla firm, za pośrednictwem których dokonywano tych zakupów. Konieczność walki z pandemią uzasadniała wszystko. W 2023 r. RARS miała na stanie zakupy za ok. 7 mld zł. Co się z nimi stało? Do firmy Red is Bad, za właścicielem której również rozesłano list gończy, trafiło „tylko” 0,5 mld zł. Paweł Sz. także uważał się za patriotę.
Nie da się obronić tezy, że wtedy, gdy zostawał prezesem RARS, Michał K. był jeszcze czysty jak łza i nie wiedział, w jakim procederze bierze udział. Pogrążają go zeznania jednej z wcześniej aresztowanych pracownic. To ona odpowiadała za zakupy w agencji. Z jej zeznań wynika, że to Michał K., szef RARS, polecał jej, co i od jakiej firmy ma kupić. Nie było to jednak zwykłe polecenie służbowe. Raczej coś w rodzaju tajnego przekazu. „Pisał na karteczce nazwę firmy, którą mi pokazywał, następnie wkładał tę kartkę do niszczarki” – zeznawała, a jej zeznania wyciekły do „Gazety Wyborczej”. Możemy się domyślać, że w taki sam sposób prezesowi RARS nazwę firmy przekazywał ktoś inny i tak samo zacierał ślady. Kto? Tropy prowadzą do kancelarii premiera.
Kilka dni przed ujawnieniem zeznań Mateusz Morawiecki publicznie oświadczył, że za uczciwość K. ręczy.
Czytaj też: Tajne interesy, nieznani ludzie i wielkie pieniądze. Kulisy działania Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych
Powinno dać do myślenia
Żeby zostać prezesem RARS, Michał K. nie musiał wykazać się doświadczeniem zawodowym, tego zresztą nie miał. Ale odkąd Morawiecki wspiął się na szczyty polityki i zaczął mieć istotny wpływ na obsadę stanowisk w spółkach kontrolowanych przez państwo, ciągnął za sobą K., choć ten lubił pozostawać w cieniu. Jako premier Morawiecki powołał go na szefa RARS, ale wcześniej ulokował go też w Polskiej Grupie Zbrojeniowej i w banku PKO BP, którym kierował jego przyjaciel Zbigniew Jagiełło. O karierę Michała Morawiecki dbał nawet jako prezes Banku Zachodniego WBK. Było się kiedy poznać.
Jeszcze jako bankier Morawiecki otaczał się prawicową młodzieżą patriotyczną. Im imponowała jego polityczna przeszłość, gdy jeszcze jako młodzik organizował zadymy Solidarności Walczącej i walczył z komuną. Bank finansował patriotyczne przedsięwzięcia młodych. Nie wiemy, czy K. brał w nich udział, ale wiadomo, że przystał do prawicowego Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej. Można przypuszczać, że z tego okresu pochodzi też znajomość z Michałem Dworczykiem, później najbliższym współpracownikiem Morawieckiego. Harcerze deklarowali patriotyzm, chęć walki z komuną („red is bad”) i zdawali się nie zauważać, że komuny dawno już nie ma, a oni zaczęli tworzyć grupę, której celem jest zarobienie szybkich i – jak się okazało – niezupełnie zgodnych z prawem pieniędzy. Deklarowanie patriotyzmu zaczęło służyć walce o władzę i w końcu – walce z demokracją. Jeśli prawdą jest, że szef Red is Bad po konsultacjach w kancelarii premiera zorganizował farmę trolli do walki z opozycją, Michałowi K. już wtedy powinno dać do myślenia.
Czytaj też: Red is Bad, ale „Money is good”
Ugruntowany pod krzyżem
Wydarzeniem, dzięki któremu Michał K. wyróżnił się z grona patriotycznej prawicowej młodzieży, była katastrofa smoleńska. To on, wraz z Piotrem Trąbińskim, także członkiem ZHR, ustawił pod Pałacem Prezydenckim największy krzyż. Sprawdził się w walce i pokazał. W Pałacu nadal jeszcze rządzili ludzie związani z prezydentem Lechem Kaczyńskim, wśród nich Michał Dworczyk.
Pozycja Michała K. jako członka grupy, która za kilka lat obejmie władzę, została pod tym krzyżem ugruntowana. Zaczął być brany pod uwagę. To wtedy – jako mało znany lobbysta i piarowiec – dostał robotę w BZ WBK. I od tej pory jego kariera zależała już wyłącznie od politycznej pozycji Mateusza Morawieckiego. Jeśli zarzuty prokuratury potwierdzi sąd, kłopoty – o wiele większe od kłopotów K. – będzie miał także były premier. Ale też cała partia Prawo i Sprawiedliwość. Morawiecki stanie się dla niej poważnym obciążeniem.
Nadal nie wiedział?
Z czasem okazało się, że RARS stała się wehikułem do transferowania publicznych pieniędzy do prywatnych firm. Wehikułem, nad którym pełną kontrolę miała Kancelaria Prezesa Rady Ministrów. To premierowi podlegał szef RARS, nie mógł to być więc człowiek znikąd. Miał być swój, znany od lat, sprawdzony w różnych sytuacjach. I tym człowiekiem do specjalnych poruczeń został Michał K.
Nie wyłoniono go z konkursu, stanowisko zawdzięczał Mateuszowi Morawieckiemu, który już był premierem. I który doskonale znał środowisko tzw. harcerzy (Związek Harcerstwa Rzeczypospolitej), z którego wywodził się nie tylko K., ale także jego najbliższy współpracownik Michał Dworczyk. Harcerze patrioci nawet mieszkali razem na podwarszawskim osiedlu.
Kiedy i czy w ogóle Michał K. zadał sobie pytanie, czy działalność RARS, którą firmuje własnym nazwiskiem, można aby na pewno nazwać działaniem patriotycznym, dla dobra Ojczyzny, a nie ewidentnym przekrętem? Jeśli nawet takie pytanie przyszło mu do głowy, to najwyraźniej nie wzbudziło w nim większych wątpliwości. Korzystał i nie opuszczał grupy. Ale postarał się o tak popularne wśród działaczy PiS ubezpieczenie: immunitet.
Tu jednak poparcie Morawieckiego nie wystarczyło. K. trafił na 10. miejsce listy w okręgu Siedlce i Ostrołęka i nie dostał się do Sejmu. Kiedy ujawniona została transakcja powierzenia firmie Red is Bad zakupu respiratorów dla Ukrainy, na której Paweł Sz. zarobić miał około pół miliarda złotych, K. uświadomił sobie, że wkrótce i wokół niego zacznie robić się gorąco. Wyjechał do Londynu.
Wie lepiej niż prokuratura, co jeszcze ma na sumieniu. Jakie lewe transakcje polecił wykonać pracownikom RARS, na czyje polecenie i kto na nich naprawdę zarobił. Wie jednak także, że szybka ścieżka jego kariery się załamała. Może teraz wykalkulować, że współpraca z prokuraturą opłaca mu się bardziej. Postawić krzyżyk na przyjaźni. Bo jeśli nie to, to co?