Kraj

Ojciec Jarosław? Kaczyński prosi o wpłaty na PiS. Są w panice, z prezesa bije pesymizm

Konferencja PiS po decyzji PKW, 30 sierpnia 2024 r. Konferencja PiS po decyzji PKW, 30 sierpnia 2024 r. Prawo i Sprawiedliwość / X (d. Twitter)
Sekwencji porażek PiS nie przetrzyma. Może napotkać trudności w sięganiu do swoich „zaskórniaków”. A jeśli tak się stanie, to aparat partyjny, żywiący się formalnymi i nieformalnymi zasobami finansowymi PiS, może zacząć się buntować.

W piątek kwadrans po 13 w siedzibie PiS na Nowogrodzkiej w Warszawie rozpoczęła się konferencja prasowa, na której wystąpił Jarosław Kaczyński w asyście byłego ministra obrony narodowej i swojego ulubieńca Mariusza Błaszczaka oraz skarbnika PiS, byłego wicepremiera Henryka Kowalczyka. Była to w dziejach PiS zupełnie wyjątkowa impreza, gdyż cały jej „format” miał charakter, jak to się dziś mówi, fundrisingowy, przypominając audycje Radia Maryja, w których ojciec Rydzyk, pośród wyrzekań na rządy Donalda Tuska, usilnie prosi słuchaczy o wpłaty na rzecz jego tzw. dzieł.

Konferencja PiS zgromadziła kilkudziesięciu posłów i senatorów partii, którzy stojąc na tle głównego mówcy, całą swą postawą upraszali zwolenników partii, aby wpłacali darowizny na uwidocznione nad nimi konto. Kulminacją całego wydarzenia była wyłożona przez Kowalczyka instrukcja, jak przekazywać darowizny na PiS, aby były legalne i nie trzeba było ich zwracać.

Najciekawszym elementem instrukcji (gdyby ktoś czuł potrzebę wpłaty) było przykazanie, aby na przelewie podawać, że jest się osobą zamieszkałą na terytorium Polski. Przy okazji, nieco niefrasobliwie, Jarosław Kaczyński poinformował o trwającej akcji dokonywania złośliwych groszowych wpłat na PiS, które trzeba będzie zwracać, zakłócając w ten sposób pracę księgowości. Postraszył przy tym, że nazwiska „Silnych Razem”, którzy uczestniczą w tym niecnym procederze, będą spisywane. Trzeba powiedzieć, że bardzo się przestraszyliśmy, że nas prezes w swoim czasie zamknie.

Czytaj też: Kaczyński szuka następcy. Będzie rozłam w PiS?

Zrzutka na PiS po decyzji PKW

Akcja zbierania darowizn trwa już od wczoraj i jak dotąd zebrano ok. 0,5 mln zł od ok. 3 tys. osób. Pewnie byli to głównie członkowie PiS, więc trudno oceniać, czy to dużo, czy mało. Nie wiadomo też, na jaką finalnie sumę PiS liczy. Można tylko zgadywać. Pewnie jednak uzbiera się kilka, a nawet kilkanaście milionów. Niewielka to jednakże pociecha, bo PiS – jak wynikało ze słów samego Kaczyńskiego – bardzo poważnie liczy się z utratą całej subwencji i stratami idącymi w dziesiątki milionów złotych. Na razie nałożono na wszystkich krajowych parlamentarzystów PiS obowiązek dokonywania co miesiąc wpłat na rzecz partii w wysokości 1 tys. zł, natomiast w przypadku europarlamentarzystów kwota ta wynosi aż 5 tys. zł. Gdy jeden z dziennikarzy zapytał, czy posłowie Suwerennej Polski również będą zobowiązani do wpłat, Kaczyński wyraził nadzieję, że tak, tym bardziej że na jesień planowane jest połączenie SP z PiS.

Była to najważniejsza konkretna informacja, którą wynieśliśmy z tego wydarzenia. Jeśli zaś chodzi o komentarz Kaczyńskiego do czwartkowej decyzji PKW o odrzuceniu sprawozdania finansowego PiS z kampanii wyborczej, to nie było tam niczego nowego w stosunku to tego, co słyszeliśmy już wcześniej z ust polityków PiS – poza tym, że z Kaczyńskiego emanował pesymizm co do finansowej przyszłości partii.

Kaczyński był w formie, mówił dużo, powtarzając znane dobrze tezy układające się w przewrotną, lustrzaną narrację, w której Koalicja Obywatelska zajmuje dokładnie tę samą pozycję (autorytarnego reżimu niszczącego demokrację i praworządność), co PiS w narracji niedawnej jeszcze opozycji demokratycznej. Czy Kaczyński wierzy w to papuzie przedrzeźnianie demokratów, w kalumnie i absurdalne oszczerstwa, które rzuca na Tuska i jego partię? Wygląda na to, że trochę wierzy, a w każdym razie bardzo chciałby wierzyć i zarazić tą wiarą swój elektorat. Pewnie dość skutecznie, bo „na bazarach” słychać echa wypowiedzi dygnitarzy PiS, nagłaśniane potem przez TV Republika i inne media byłej władzy.

Każde 10 zł się liczy

Słowa Kaczyńskiego w polskiej polityce wciąż się liczą, więc dla porządku sformułuję ich parafrazę – najpierw tego, co mówił w swoim głównym wystąpieniu, a potem w odpowiedzi na pytania dziennikarzy. Pominę przy tym kilka pobocznych tematów, skupiając się na sprawie PKW i subwencji dla PiS.

Kaczyński mówi tak: decyzja PKW o odrzuceniu sprawozdania finansowego z wyborów jest historyczna, niecodzienna i skandaliczna. Została podyktowana lękiem PO wywołanym przez pogarszające się nastroje społeczne. W obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, które PO boi się przegrać, podejmuje się działania mające sparaliżować konkurenta, jak również uchwala się deficytowy budżet, wedle zasady „po nas choćby potop”. PKW postąpiła wobec PiS skrajnie niesprawiedliwie, naruszając zasady równego traktowania. Innym partiom subwencji nie odebrano, a ich sprawozdania potraktowano czysto formalistycznie, podczas gdy jedynie wobec PiS zastosowano kryteria merytoryczne.

Rząd Tuska jest autorytarny, PKW jest jego agendą, a sam jest marionetką w rękach niemieckich. Na zlecenie Niemiec, które chcą zmienić Polskę w „teren zamieszkiwany przez Polaków”, Tusk stara się doprowadzić do likwidacji PiS, a jego konsekwentne niszczenie demokracji stawia go w jednym rzędzie z Łukaszenką i Putinem. Jednakże PiS sobie poradzi. Potrzebuje tylko pomocy finansowej ze strony społeczeństwa. Muszą to być legalne wpłaty, a przelewy nie mogą zawierać żadnych politycznych komentarzy. Ważne jest każde 10 zł.

Czytaj też: Zrzutka na PiS? Kaczyńskiemu jak nigdy powinęła się noga

Kampania PiS. Jest ryzyko, jest zabawa

Swoją opowieść Kaczyński kontynuował w ramach odpowiedzi na pytania dziennikarzy. Nie było tu wiele nowego. Za PiS panowała demokracja i praworządność, sądy zaś były niezależne, podczas gdy „koalicja 15 grudnia” to rząd autorytarny, aresztujący i torturujący opozycję, a sądy działają dziś pod dyktando władzy. W Polsce nie działa prawo, nie mówiąc już o konstytucji. Jeśli PiS wróci do władzy, konieczne będzie powołanie jakiejś dysponującej środkami policyjnymi instytucji, która strzegłaby państwa przed zamachami na ustrój demokratyczny (znów ujawniła się fascynacja Kaczyńskiego bojówkami, które onegdaj wysyłał „do obrony kościołów”).

Sam z siebie Kaczyński ani słowem nie odniósł się do zarzutów PKW, lecz pytany o to przez dziennikarzy, wypowiedział się na ten temat. Otóż jeśli chodzi o jego własne wystąpienie na jednym z pikników MON, w którym agitował na rzecz partii, to „nie żałuje”, a zresztą jego wypowiedź stanowiła jeden czy dwa procent całej imprezy. O wiele bardziej kampanijny charakter miał zeszłoroczny Campus Polska (impreza Platformy Obywatelskiej), podczas którego (to już wtręt Mariusza Błaszczaka) taki np. marszałek Grodzki namawiał do poparcia paktu senackiego. A przecież Campus Polska był, jak twierdzi Kaczyński, finansowany częściowo ze środków samorządowych.

Co do głównego sprawcy katastrofy PiS w PKW, czyli Zbigniewa Ziobry i jego kosztującego 2,5 mln zł (ze środków Ministerstwa Sprawiedliwości) filmiku promującego zmiany w kodeksie karnym, a przy okazji jego partię, to, jak twierdzi Kaczyński, wszystko było konsultowane z prawnikami pod kątem ewentualnych oskarżeń o nielegalne finansowanie kampanii. Ciśnie się na usta jedna odpowiedź na te cyniczne enuncjacje: jak się planuje działania na granicy prawa, to trzeba zatrudniać lepszych prawników, a przede wszystkim liczyć się z przegraną. Jest ryzyko, jest zabawa.

Kaczyńskiemu wtórował Błaszczak: ta władza próbuje uciszyć 8 mln Polaków. Jej program to Zielony Ład, liberalna rewolucja obyczajowa oraz wepchnięcie nas do strefy euro. Również on zaapelował o wpłaty na rzecz partii.

Czytaj też: Listy do Ziobry. Hucpa popłaca, kiedy się rządzi. Teraz PiS zbliża się do katastrofy

Czy minister Domański się odważy?

Wystąpienie Kaczyńskiego i cała ta konferencja prasowa PiS doskonale pokazują, w jakiej panice znalazła się formacja niedawno jeszcze rządząca Polską. Nie chodzi bowiem wyłącznie o decyzję PKW z 29 sierpnia o odrzuceniu sprawozdania finansowego z kampanii wyborczej. To, czy wynikające z niej straty dla PiS utrzymają się, czy nie, zobaczymy za kilka bądź kilkanaście tygodni, gdy Sąd Najwyższy wyda wyrok w sprawie zażalenia na postanowienie PKW, bo nie ma wątpliwości, że PiS takie zażalenie złoży. SN ma dwa miesiące na wydanie wyroku w tej sprawie. Znając „neosędziowską” genezę Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN, która będzie rozpatrywać skargę, można się spodziewać, że była partia rządząca wyjdzie z tej opresji bez wielkiego szwanku i z zagrożonych kilkudziesięciu milionów zrobi się kwota znacznie niższa. A może filmik Ziobry zostanie „zalegalizowany” i całą sprawę PiS wygra?

Ze słów Kaczyńskiego wynika, że jednak nie bardzo na to liczy. Może prawnicy (jacyś inni) już mu to wyjaśnili. W takim przypadku odrzucenie przez PKW sprawozdania finansowego z kampanii PiS będzie dopiero początkiem procesu, który może potoczyć się w bardzo niekorzystnym dla PiS kierunku. Wkrótce PKW będzie rozpatrywać roczne sprawozdanie finansowe PiS za 2023 r. i wydaje się obecnie bardzo wątpliwe, żeby zostało przyjęte. Merytoryczne badanie tego sprawozdania obejmie przecież liczne znane nadużycia i malwersacje, składające się na wręcz ciągłe nielegalne finansowanie partii ze środków publicznych. A przecież trwa 2024 r., w którym PiS gospodaruje sobie zapewne „po swojemu”, czyli w trybie, do którego się przyzwyczaił przez poprzednie lata. A to może się skończyć odrzuceniem sprawozdania finansowego również za obecny rok.

Sekwencji ewentualnych porażek na tym polu PiS nie przetrzyma. I nawet jeśli SN będzie bronił PiS jak niepodległości, to jeszcze wcale nie przesądza, że minister finansów przeleje subwencje. Legalność wyroków Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN jest bowiem wielce wątpliwa z powodu obsadzenia go przez tzw. neosędziów (co potwierdził wyrok TSUE). Czy jednak minister Andrzej Domański znajdzie w sobie dość odwagi, aby wstrzymać subwencje? To wielka niewiadoma. Jednak strach przed ewentualną przyszłą zemstą PiS to czynnik niebagatelny.

PiS ma bardzo dużo pieniędzy i rozmaite nieformalne źródła dochodu. Tyle że obecnie transfery finansowe z rozlicznych „fundacji” i „instytutów” będą skrupulatnie obserwowane przez PKW, a kto wie, czy i prokuratorzy nie zaczną ich badać pod kątem naruszenia prawa o finansowaniu partii politycznych. W rezultacie PiS może napotkać trudności w sięganiu do swoich „zaskórniaków”. A jeśli tak się stanie, to aparat partyjny, żywiący się formalnymi i nieformalnymi zasobami finansowymi PiS, może zacząć się buntować. Kaczyńskiemu zaś będzie coraz trudniej w takich warunkach utrzymać jedność partii. Nic bowiem równie skutecznie nie zachęca do założenia nowej formacji, jak finansowe kłopoty starej. Z tonącego okrętu politycy uciekają.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyznania nawróconego katechety. „Dwie osoby na religii? Kościół reaguje histerycznie, to ślepa uliczka”

Problem religii w szkole był przez biskupów ignorowany, a teraz podnoszą krzyk – mówi Cezary Gawryś, filozof, teolog i były nauczyciel religii.

Jakub Halcewicz
09.09.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną