Kraj

Jak PiS, Duda i TV Republika grają na rozpad koalicji. I kto im podaje ostrą amunicję

Konferencja prasowa PiS, 11 lipca 2024 r. Konferencja prasowa PiS, 11 lipca 2024 r. Prawo i Sprawiedliwość / Facebook
Trudno przyjąć, że PSL i Trzecia Droga przetrwałyby jako przystawki do PiS lub Biało-czerwonych. A jednak zdumiewające, że politycy, formalnie przeciwnicy partii Kaczyńskiego, dostarczają jej ostrej amunicji.

Pan red. Jankowski z TV Republika zaprosił p. Henryka Domańskiego, socjologa, profesora z Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk (IFiS PAN), do swego programu „Polityczny horyzont”. Tematem rozmowy były perspektywy odzyskania władzy przez PiS, na czym bardzo zależy republikantom. Jeszcze raz przypominam, że stronnictwo republikantów w XVIII w. sprzeciwiało się reformom I RP, które miały unowocześnić to państwo. Podobnie pracują wobec III RP ci, których głosem jest TV Republika.

Ważnym krokiem w kierunku powrotu dobrozmieńców do władzy ma być wygrana ich kandydata w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. To ważna sprawa, ponieważ p. Duda sabotuje zmiany proponowane przez koalicję 15 października zupełnie podobnie jak XVIII-wieczni republikanci, tj. wykorzystuje weto, tak jak kiedyś stosowano liberum veto.

Działania p. Dudy przybrały ostatnio wyjątkowo groteskowy charakter, bo sprzeciwił się ustawie likwidującej komisję ds. badania wpływów rosyjskich, powołaną jeszcze za rządów PiS. Poczynania p. Dudy są komiczne z dwóch powodów. Po pierwsze, wszyscy dobrozmienni członkowie rzeczonego ciała, w tym tak znamienici jak p. Zybertowicz i p. Cenckiewicz, zostali już dawno odwołani, a po drugie, sprzeciw p. Dudy jest motywowany powodami, dla których rzeczona komisja powstała. Co do pierwszej sprawy – to tak jakby ktoś protestował przeciwko zamknięciu studiów, na których nie ma żadnego studenta, a względem drugiej wystarczy zauważyć, że nie jest to konstytucyjny powód odmowy podpisania ustawy.

Czytaj też: Kapiszony, tysiące listów do Ziobry i prawdziwe polskie wiadomości

Kogo poprze Trzecia Droga

Pora wrócić do politycznego horyzontu w wydaniu p. Jankowskiego i p. Domańskiego. Koncepcja tego drugiego jest następująca. Nie ma wątpliwości, że Koalicja Obywatelska oraz PiS (a może już Biało-czerwoni, jak głoszą plotki o zmianie nazwy) wystawią swych kandydatów w wyborach prezydenckich. Dobrze by było, gdyby Trzecia Droga też tak uczyniła. Można przewidywać, że żaden z tych trzech pretendentów nie wygra wyścigu w pierwszej turze, co spowoduje konieczność dogrywki.

Dla jej wyniku istotna będzie postawa wyborców Trzeciej Drogi. Pan Domański powiada, że mogą się poczuć niedowartościowani i zawiedzeni wynikiem pierwszej rundy i obwinić KO za porażkę – nie wyklucza się przy tym innych powodów rozczarowań. W konsekwencji wyborcy TD zagłosują na kandydata PiS (Zjednoczonej Prawicy, Biało-czerwonych) i zapewnią mu zwycięstwo.

Pan Domański uważa taki rozwój wydarzeń za optymalne rozwiązanie. Trudno się dziwić, że powitał tę koncepcję z łatwo zauważalnym entuzjazmem, skoro został uznany przez samego p. Sakiewicza za znakomicie rozwijającego się dziennikarza, tj. zgodził się z diagnozą profesora z IFiS PAN i wypływającymi z tego wytycznymi na najbliższą przyszłość.

W koncepcji Domańskiego-Jankowskiego dźwięczy stała nuta republikanckiej propagandy, stawiającej na rozłam w rządzącej koalicji, przy czym stawia się głównie na PSL. Konsekwentnie ten obraz kreśli w swych wypowiedziach np. p. Rzepecki z Kancelarii Prezydenta, młodzian tyleż szwarny, co radosny.

Czytaj też: Operacja „prezydent”. PiS raczej nie może wystawić Morawieckiego. Jaką strategię przyjmie koalicja?

Co zrobi PSL

Wprawdzie Trzecia Droga i Lewica na razie twierdzą, że wystawią swoich kandydatów dla podkreślenia własnej tożsamości, a w drugiej turze opowiedzą się za kandydatem reprezentującym obecną koalicję, ale w PSL pojawiają się głosy dające pewne nadzieje zmyślnemu planowi p. Domańskiego.

Oto niezmordowany p. Sawicki z PSL powiada: „To nie jest mój problem, to problem Donalda Tuska. To on spajał tę koalicję i jeśli te sprawy chce stawiać na ostrzu noża, a nie były one w umowie koalicyjnej, to jego odpowiedzialność, a nie moja. Ja nikomu nie składałem obietnic ani przed tymi, ani przed poprzednimi wyborami. Ja do Sejmu nie jestem wrzucany przez nie wiadomo kogo. Mam określoną grupę wyborców, w której funkcjonuję od ponad 30 lat, i z wyborów na wybory moje poparcie się nie zmniejsza. (...) Chcę wyraźnie powiedzieć, że w konstytucji mamy pewne zapisy i na dzień dzisiejszy nie ma większości do jej zmiany, a życie jest chronione”. I dodaje, że nie zgodzi się również (podobnie jak inni konserwatywni posłowie PSL) na uznanie związków partnerskich.

Pan Sawicki wyjątkowo bzdurzy. Powołuje się na konstytucję całkowicie błędnie – uważa, że art. 18 („Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej”) wyklucza legalizację związków partnerskich. Nic podobnego, można tylko twierdzić, że związek partnerski osób tej samej płci nie powinien być nazywany małżeństwem, ale przecież nie o nazwę chodzi. Podobnie dekryminalizacja aborcji nie koliduje z art. 38 („Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia”, nawet jeśli się uzna, że termin „życie” dotyczy także życia poczętego).

Czytaj też: Antoni Dudkek o prezydenckiej ruletce

Jaki guzik wciśnie poseł Sawicki

Pan Sawicki i jemu podobni najwyraźniej nie rozumieją roli posła w systemie politycznym RP. Art. 104.1 konstytucji stanowi: „Posłowie są przedstawicielami Narodu. Nie wiążą ich instrukcje wyborców”. Tedy to, że p. Sawicki ma określoną grupę wyborców, nie ma żadnego znaczenia dla tego, jak sprawuje swój mandat. Trudno przyjąć, że aktywność parlamentarną rozpoczął w czasach, gdy sejmiki szlacheckie instruowały posłów ze swego rejonu, jak mają głosować, w tym wykorzystywać liberum veto. Sam zresztą opowiada, że funkcjonuje w określonej grupie wyborców od 30 lat.

Jakikolwiek byłby stosunek tej zbiorowości do aborcji i związków partnerskich, wiadomo, że 83 proc. Polaków popiera legalizację związków partnerskich, a 52,8 proc. opowiada się za dekryminalizacją aborcji. I to powinno być miarodajne, a nie domniemane życzenia wyborców, treść umowy koalicyjnej i obietnic.

Oczywiście, aksjologiczne przekonania parlamentarzystów są ważne i nie powinny być ignorowane. To zrozumiałe, że motywują do naciśnięcia takiego, a nie innego guzika w urządzeniu do głosowania. Wszelako to, jak p. Sawicki używa tego mechanizmu, nie jest tylko jego sprawą prywatną. Po to zdecydował się kandydować do Sejmu, aby stosować się do art. 104, i po to zdecydował się na uczestnictwo w określonej koalicji, aby poważnie traktować jej program, nawet jeśli nie wszystkie jego punkty znalazły się w umowie.

Ktoś może powiedzieć, że moje uwagi faktycznie niwelują etyczną wagę sprzeciwu wobec dekryminalizacji aborcji i uznania związków partnerskich. Otóż właśnie oczekuję od posła (no, może nie z nadania PiS) szczypty refleksji aksjologicznej i pragmatycznej w kontrowersyjnych sprawach społecznych, zwłaszcza takiej, która jest zgodna z tendencjami w tej części świata, do której aspirujemy. Gdyby p. Sawicki się rozejrzał, być może wiedziałby, że legalizacja związków partnerskich jest zgodna z obyczajową ewolucją ludzkości i zapobiega wielu konfliktom międzyludzkim oraz że przypadków aborcji, zwłaszcza o tragicznym finale dla życia kobiety, jest najmniej tam, gdzie nie podlega rygorom.

W samej rzeczy upór p. Sawickiego w sprawie odmowy uznania związków partnerskich jest moralnie obrzydliwy, a w materii dekryminalizacji aborcji – zwyczajnie bezsensowny, biorąc pod uwagę ochronę życia poczętego. Ale to już tak jest (parafraza myśli Leca), że ten, kto wartości ma ciągle w gębie, ma je także w pobliskim nosie.

Czytaj też: Kto na prezydenta? Coraz więcej nazwisk na giełdzie. Kaczyński ma już pomysł

Przystawki do PiS

Wracam do sprawy trwałości koalicji 15 października. Założywszy klauzulę rebus sixtantibus, tj. że obecny stan rzeczy w parlamencie się nie zmieni, trudno oczekiwać, że sojusz KO, Lewicy i Trzeciej Drogi się rozleci. Dwie ostatnie partie, zdecydowanie słabsze od pierwszej, zbyt dużo by ryzykowały, wchodząc w sojusz z PiS, albowiem przeszłość pokazała, jaki jest stosunek p. Kaczyńskiego (i jego otoczenia) do tzw. przystawek, a trudno przypuścić, aby to się zmieniło w przewidywalnej przyszłości.

Wprawdzie plotki głoszą, że Jego Ekscelencja może przestać dzierżyć ster już na wrześniowym kongresie PiS i zamierza namaścić p. Błaszczaka na swego sukcesora, ale bardziej prawdopodobny jest scenariusz, że bez wahania przyjmie „demokratyczną” aklamację w sprawie wniosku, np. złożonego przez p. Błaszczaka czy p. Suskiego, aby pozostał na stanowisku.

Trudno przyjąć, że PSL i Trzecia Droga przetrwałyby jako przystawki do PiS lub Biało-czerwonych (o nazwa zostanie przyjęta – gra kolorami jest strawniejsza od zabaw z prawem i sprawiedliwością). Wprawdzie p. Hołownia puszy się niezłym wynikiem Trzeciej Drogi w wyborach 15 października, ale wypada mu przypomnieć, że może był to wynik akcji głosowania strategicznego. Od tego czasu notowania PSL i Polski 2050 znacznie zmalały, m.in. dzięki głupotom wygadywanym przez p. Sawickiego.

Wszystko wskazuje jednak na to, że status quo w Sejmie i Senacie zostanie zachowany co najmniej do wyborów prezydenckich, a może i parlamentarnych. KO i Lewica jak gdyby pogodziły się z tym, że dwa sztandarowe projekty ustawowe nie zostaną uchwalone w obecnej kadencji z powodu sprzeciwu konserwatystów z Trzeciej Drogi, głównie z PSL.

Czytaj też: PSL śni o wielkości, Kosiniak-Kamysz gra ryzykownie. Czy już zaczął flirt z Kaczyńskim?

Koalicja daje amunicję

Jest jednak inny problem – rząd p. Tuska nie realizuje obietnic wyborczych. Pomijając problemy finansowe, możliwe, że celowo wygenerowane przez rząd p. Morawieckiego, trzeba wskazać na wyraźny sabotaż polityki koalicji 15 października ze strony p. Dudy, Trybunału nie-Konstytucyjnego, części Sądu Najwyższego, zwłaszcza p. Manowskiej, KRS, KRRiT oraz indywidualnych dobrozmieńców, np. w wymiarze sprawiedliwości.

Ta obstrukcja jest w miarę skuteczna, np. w przypadku finalizacji ustaw. O ile weto p. Dudy w sprawie likwidacji komisji ds. badania wpływów rosyjskich jest politycznym kabaretem, o tyle prezydencki (i innych wymienionych podmiotów) sabotaż ważnych reform ustrojowych jest sprawą poważną.

Dobrozmienny obóz bardzo liczy na skuteczność tych działań nie tylko z punktu widzenia obrony rezultatów „willowania plus” i podobnych przekrętów w wydawaniu publicznych pieniędzy, ale również, a może przede wszystkim w kształtowaniu społecznego niezadowolenia pod hasłem: „a widzicie, obiecywali, nie realizują, a my spełniliśmy nasze obietnice”. Propaganda serwowana przez TV Republika wyraźnie wskazuje, że chodzi o to właśnie.

Wracając do początku: na tym zdaje się polegać optymalizacja w sensie p. Domańskiego i p. Jankowskiego. Jest zrozumiała z punktu widzenia politycznych interesów, które eksponują ci dwaj panowie (i inne osoby), ale jest wręcz zdumiewające, że politycy, formalnie antydobrozmienni, w rodzaju p. Sawickiego, dostarczają ostrej amunicji republikanckim propagandzistom.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyznania nawróconego katechety. „Dwie osoby na religii? Kościół reaguje histerycznie, to ślepa uliczka”

Problem religii w szkole był przez biskupów ignorowany, a teraz podnoszą krzyk – mówi Cezary Gawryś, filozof, teolog i były nauczyciel religii.

Jakub Halcewicz
09.09.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną