Kraj

Wojna puka po raz czwarty. Polska znów czuje, że jest blisko frontu. Z Putinem nie warto się tak zakładać

System Patriot w niemieckiej bazie w Zamościu, luty 2023 r. System Patriot w niemieckiej bazie w Zamościu, luty 2023 r. Patryk Ogorzałek / Agencja Wyborcza.pl
Rosyjski pocisk manewrujący albo uzbrojony dron znowu wtargnął w polską przestrzeń powietrzną. Wojsko go śledziło, ale nie było w stanie zestrzelić, bo procedury czasu pokoju ograniczają taką możliwość.

Sytuacja bardzo przypominała kilka wcześniejszych przypadków. W czasie kolejnego zmasowanego uderzenia powietrznego Rosji na cele w Ukrainie jeden z pocisków przekracza granicę Polski w okolicach Hrubieszowa i albo wylatuje z polskiej przestrzeni powietrznej, albo gdzieś spada. To ostatnie jest na razie hipotezą – wojsko zarządziło poszukiwania szczątków lub wraku „obiektu latającego”, bo jego tożsamość też na razie nie jest stuprocentowo pewna.

Ale gdy wojsko i polityczni zwierzchnicy MON mówią „najprawdopodobniej” o dronie, to znaczy, że mają jakieś dowody, że nie był to pocisk manewrujący. Podstawowa różnica, którą świetnie są w stanie wychwycić przeciwlotnicze środki rozpoznania, to prędkość – dużo niższa w przypadku bezzałogowca takiego jak np. Shahed-136, irański wyrób latający, produkowany obecnie również w Rosji. Ze względu na charakterystyczny klekot tłokowego silnika nazywany latającą kosiarką lub traktorem. Ta prymitywna konstrukcja, powolna i łatwa do zestrzelenia po namierzeniu, przenosi solidną i śmiercionośną głowicę bojową, więc potrafi być groźna niezależnie od niskiego zaawansowania technologicznego.

Wojsko się tym za bardzo nie chwali, ale na wzór Ukrainy testuje na granicy również akustyczne metody monitoringu, więc kto wie, czy lot terkoczącego szahida nie został wykryty przez mikrofony. Ukraina robi to od dwóch lat, a od roku promuje na świecie swoje „garażowe” rozwiązania, przekształcone w całkiem potężny, a przy tym tani system wykorzystujący zwyczajne telefony komórkowe.

Rosyjskie pociski kontra naboje

Tym razem obraz sytuacji powietrznej mógł być jednak dużo gęstszy.

Reklama