Kraj

Boom na in vitro

Z niepłodnością zmaga się w Polsce co czwarta para. Z niepłodnością zmaga się w Polsce co czwarta para. Shutterstock

Niektóre z klinik zakwalifikowanych do rządowego programu refundacji in vitro zaczęły w połowie lipca ogłaszać, że wykorzystały już wszystkie przyznane na ten rok pieniądze. Informowała o tym m.in. warszawska klinika nOvum. Inne rozważały zawieszenie kwalifikacji kolejnych par do programu. Od czerwca, a więc zaledwie przez dwa miesiące, rozdysponowano już 400 z 500 mln zł, które Ministerstwo Zdrowia przeznaczyło na ten rok – zabezpieczając maksymalnie sześć procedur in vitro dla tych par, które zgłosiły się do programu najwcześniej. Resort zapowiedział, że zapewni płynność wykonywanych kriotransferów, a jesienią zorganizuje konkurs uzupełniający o wartości 100 mln zł. Budżet rozłożonego na pięć lat programu to w sumie 2,5 mld zł. Dzięki poprzedniej edycji, która trwała tylko trzy lata, urodziło się ponad 22 tys. dzieci – był to jedyny prodemograficzny program, który rzeczywiście odniósł sukces.

Zatory w klinikach można było przewidzieć – wszak z niepłodnością zmaga się w Polsce co czwarta para. Choć do programu dołączyło w sumie 58 klinik i szpitali – najwięcej w województwach mazowieckim (11) i śląskim (8); najmniej, bo tylko dwie placówki, w zachodniopomorskim. Konieczność czekania w kolejkach to oczywiście nie jest dobra wiadomość dla pacjentów – to przecież czas odgrywa kluczową rolę w leczeniu niepłodności. Na razie w programie uczestniczy ponad 6,7 tys. par, a na koniec lipca potwierdzono 166 ciąż – więcej niż w trakcie pisowskiego Programu Prokreacyjnego.

W Polsce nie ma centralnego rejestru procedury in vitro – kontrolowanego w czasie rzeczywistym przez resort zdrowia – który pozwoliłby na rzetelne sprawdzenie, jak przebiega leczenie we wszystkich ośrodkach mających umowę z NFZ.

Polityka 35.2024 (3478) z dnia 20.08.2024; Ludzie i wydarzenia. Kraj; s. 8
Reklama