Kraj

Powrót do przeszłości

Powrót do przeszłości. Władza nie ma serca do polityki historycznej. Czas sobie o niej przypomnieć

Piknik rodzinny w kancelarii premiera w setną rocznicę odzyskania niepodległości Piknik rodzinny w kancelarii premiera w setną rocznicę odzyskania niepodległości Joanna Borowska / Forum
Rozliczenie rządów PiS nigdy nie będzie pełne, jeśli nie zostanie uporządkowana wykoślawiona przez prawicę historyczna pamięć Polaków. Niestety nowa władza jakoś na razie nie ma serca do polityki historycznej.
Przez ostatnie lata IPN całkiem się skompromitował, uprawiając działalność naukową na jedno kopyto, a najczęściej po prostu historyczną propagandę.Marcin Bondarowicz Przez ostatnie lata IPN całkiem się skompromitował, uprawiając działalność naukową na jedno kopyto, a najczęściej po prostu historyczną propagandę.

Kiedy na przełomie wieków pojawił się w naszym obiegu umysłowym termin „polityka historyczna”, wywoływał rozbawienie. Wydawał się niedorzeczny w kompilowaniu pozornie rozbieżnych pojęć. Wkrótce jednak okazało się, że historia może być istotnym politycznym orężem.

Początki były niewinne: zorganizowane latem 2004 r. obchody 60. rocznicy wybuchu powstania warszawskiego jak nigdy wcześniej spotkały się z żywym odzewem mieszkańców stolicy, którzy tłumnie odwiedzali otwarte z tej okazji muzeum. Było to oczko w głowie ówczesnego prezydenta miasta Lecha Kaczyńskiego, który wygospodarował niemałe pieniądze na inwestycję i otoczył politycznym patronatem pomysłodawców wystawy – grupkę młodych konserwatywnych intelektualistów, zwanych odtąd muzealnikami. Niemal z dnia na dzień po latach posuchy patriotyzm znów stał się modny, co niewątpliwie bardzo pomogło Lechowi Kaczyńskiemu pokonać rok później Donalda Tuska w starciu o prezydenturę.

Jak zwyrodniałe formy może przybrać polityka historyczna, mogliśmy się przekonać dopiero w minionej ośmiolatce. I w sumie nic dziwnego, że dzisiaj wielu historyków postuluje, żeby skompromitowany termin zastąpić mniej inwazyjną „polityką pamięci”, już bez indoktrynacji, ale ze świadomością zadań ciążących na elitach państwa w sferze tożsamości.

Próżnia po PiS

Ta „polityka pamięci” nie jest obca Rafałowi Trzaskowskiemu, który jak kiedyś Lech Kaczyński sam chciałby urząd prezydenta stolicy zamienić na prezydenturę kraju. Obchodzona niedawno kolejna okrągła rocznica powstania była świetną okazją do zaprezentowania odnowionego wzorca patriotyzmu po rządach PiS. Bez otwartego negowania tradycji martyrologiczno-heroicznej, której hołduje prawica, skądinąd czyhająca na kolejne dowody braku patriotyzmu liberalnych elit.

Polityka 34.2024 (3477) z dnia 12.08.2024; Polityka; s. 25
Oryginalny tytuł tekstu: "Powrót do przeszłości"
Reklama