Uchylenie zatrzymania byłego wiceministra sprawiedliwości i posła PiS Marcina Romanowskiego przez sąd okrzyknięte zostało spektakularną porażką prokuratury. Nie najlepsza to wróżba, a przecież opinia publiczna znudziła się już obnażaniem nadużyć i czeka na sankcje. Kilka dni później prokuratura wystąpiła o uchylenie immunitetów europosłom Mariuszowi Kamińskiemu i Maciejowi Wąsikowi za bezprawny udział w głosowaniach sejmowych po prawomocnym skazaniu, a więc po utracie poselskich immunitetów. Ogłaszając to, prokurator generalny Adam Bodnar, obawiając się być może, że wystąpienie o uchylenie immunitetów europosłom jest przyznaniem się do zaniedbania w sprawie Romanowskiego, przekonywał dziennikarzy, że rozliczenia idą planowanym trybem.
Sytuacje są nieporównywalne. Immunitet Romanowskiego jako delegata do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy jest wątpliwy, ponieważ wynika z immunitetu należnego mu jako posłowi do polskiego Sejmu. Stąd interpretacja prokuratury, że bez immunitetu poselskiego nie ma immunitetu do ZPRE, wydaje się logiczna. Przewodniczący ZPRE jest innego zdania, ale jego zdanie nie jest prawem. Jest tylko interpretacją – czy nawet nadinterpretacją, jak twierdzą kompetentni profesorowie prawa, w tym były sędzia TSUE Marek Safjan, sędzia TK w stanie spoczynku Ewa Łętowska czy specjalista prawa międzynarodowego i UE Jerzy Kranz.
A więc mamy nie błąd, lecz spór prawny, który powinien rozstrzygnąć sąd. Na razie stało się to na poziomie pierwszej instancji, gdzie Romanowski odwołał się od zatrzymania. Teraz zaś odwołała się prokuratura i zażądała wyłączenia neosędziego, który dostał tę sprawę, by rozstrzygnięcie nie budziło wątpliwości formalnych.
Europosłowie Kamiński i Wąsik z woli wyborców mają mandat europejski, a ten musi być, w kilkuetapowej procedurze, uchylony – lub nie – przez Parlament Europejski.