Kraj

Można wygasić czy nie? Immunitetowa saga posła Romanowskiego

Marcin Romanowski Marcin Romanowski Jacek Szydłowski / Forum
Romanowski się myli. Minister sprawiedliwości, wiceminister sprawiedliwości i prokurator generalny nie dopuścili się żadnego przekroczenia uprawnień. Zbigniew Ziobro plecie tymczasem jak za czasów, gdy rządził.

Jestem w niejakim kłopocie, podejmując tytułowy temat przed końcem bieżącego (niekoniecznie ostatniego) etapu tej sprawy. Czekamy na orzeczenie sądu drugiej instancji, mające rozstrzygnąć, czy p. Romanowskiemu przysługuje immunitet związany z jego funkcją w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy (dalej ZPRE) czy nie.

Istotne fakty są takie. Prokuratura sformułowała wobec p. Romanowskiego 11 zarzutów, w tym udział w zorganizowanej grupie przestępczej, i na tej podstawie wniosła do Sejmu o uchylenie mu immunitetu – wniosek został przyjęty. W konsekwencji p. Romanowski został tymczasowo aresztowany, ale krok ten wymagał potwierdzenia przez sąd. Ten uchylił postanowienie prokuratury, zgadzając się ze stanowiskiem p. Romanowskiego, że jest objęty immunitetem przysługującym zastępcy przedstawiciela Sejmu w ZPRE, którą to funkcję zainteresowany piastuje od 22 stycznia 2024 r.

Potwierdził to p. Rousopoulos, przewodniczący ZPRE, w pismach do p. Hołowni, marszałka Sejmu, i p. Korneluka, prokuratora krajowego. Stwierdza w nich, że immunitet wypływający z członkowska w organach Rady Europy jest autonomiczny w stosunku do immunitetów krajowych. Mimo to prokurator krajowy odwołał się do sądu drugiej instancji, argumentując, że uchylenie immunitetu krajowego stanowi wystarczającą podstawę dla zastosowania aresztu, i zarzucając sądowi pierwszej instancji, że nie rozpoznał wniosku w sposób merytoryczny. Gdy piszę (weekend 27/28 lipca) niniejszy felieton, sprawa jest w toku.

Czytaj też: Romanowski zjadł z Ziobrą beczkę soli, żołnierzem był wiernym. Teraz może za to zapłacić

Co z immunitetem Romanowskiego

Czy nie lepiej poczekać z komentarzem na orzeczenie sądu drugiej instancji? Po przeczytaniu i przeanalizowaniu art. 15 „Porozumienia Ogólnego w sprawie przywilejów i immunitetów Rady Europy” z 1949 r., ratyfikowanego przez Polskę w 2001, postanowiłem jednak zabrać głos. Wydaje mi się, że autorzy wypowiedzi oficjalnych i komentatorzy (przynajmniej te materiały, które znam) dość pobieżnie interpretują wspomniany art. 15. Brzmi tak (zakładam, że przywileje członków ZPRE są takie same jak Zgromadzenia Doradczego):

„Podczas sesji Zgromadzenia Doradczego przedstawiciele w Zgromadzeniu oraz ich zastępcy, niezależnie od tego, czy są członkami parlamentu, korzystają:

(a) na terytorium własnego państwa z immunitetów przyznawanych w tym państwie członkom parlamentu
(b) na terytoriach wszystkich innych państw członkowskich z immunitetu od aresztowania i postępowania sądowego.

Immunitet ten stosuje się również podczas podróży na miejsce posiedzenia Zgromadzenia Doradczego i z powrotem. Jednakże nie ma on zastosowania, gdy przedstawiciele lub ich zastępcy zostali ujęci na gorącym uczynku popełniania przestępstwa, usiłowania popełnienia przestępstwa lub popełnienia przestępstwa bądź też w przypadkach, gdy Zgromadzenie Doradcze zrzekło się immunitetu”.

Ponieważ przepis budzi kontrowersje, wymaga interpretacji (wykładni), czyli ustalenia jego znaczenia, co determinuje zakres jego stosowania. Mamy cztery rodzaje wykładni, mianowicie językową, logiczną, systemową i funkcjonalną (głównie celowościową). Zawsze zaczynamy od tej pierwszej. Punkt (a) nie czyni różnicy między członkami ZPRE, będącymi równocześnie parlamentarzystami krajowymi, i takimi, którzy nimi nie są. Obie kategorie są traktowane tak samo, tj. na terytorium własnego państwa korzystają z immunitetów przyznawanych w tym państwie członkom parlamentu.

Rozpatrzmy w tym kontekście sprawę p. Romanowskiego, posła na Sejm RP. Podpada pod (a), bo w momencie sformułowania zarzutów wobec niego przebywał na terenie państwa polskiego, a zarzuty dotyczą czynów popełnionych na tym terytorium. Korzysta z immunitetu przyznanego przez polskie prawo. Skoro jego immunitet został uchylony na mocy tego prawa, przestaje również obowiązywać immunitet członka ZPRE.

Przeciwko tej interpretacji można wysunąć to, że wprowadza swoistą nierówność między parlamentarzystami i nieparlamentarzystami. Ci drudzy otrzymują immunitety od ZPRE i tylko ono może je odebrać (por. koniec zacytowanego przepisu). W konsekwencji, dla uzyskania pożądanej jednolitości, trzeba przyjąć, że również parlamentarzyści-członkowie ZPRE mają przyznany immunitet przez to ciało i tylko ono może go uchylić.

OK, ale ta interpretacja jest jawnie niezgodna z brzmieniem punktu (a). Niewątpliwie cały art. 15 jest sformułowany mętnie. Poza podniesionym problemem warto wskazać, że fragment „zostali ujęci na gorącym uczynku popełniania przestępstwa, usiłowania popełnienia przestępstwa lub popełnienia przestępstwa” stwarza wiele problemów interpretacyjnych, np. o popełnieniu przestępstwa można mówić dopiero wtedy, gdy zostało prawomocnie orzeczone. Immunitet mógłby więc być wykorzystywany do utrudniania śledztwa, także z uwagi na to, że jego uchylenie (przez ZPRE) wymaga czasu (na ogół kilku miesięcy).

Czytaj też: Ziobro, szantażysta niezłomny. Gnębił ministrę z PiS, zabrał dzieciom. Tego się nie da „odzobaczyć”

Wygaszą czy nie wygaszą

Nie jest moją sprawą wypowiadanie się, która z zarysowanych interpretacji art. 15 jest trafna. Natomiast m.in. jako teoretykowi prawa (autorowi książki „Logiczne problemy wykładni prawa”, Kraków 1972) wolno mi twierdzić, że zarówno p. Korneluk, jak i p. Rousopoulos mają czysto prawnicze argumenty za swoimi stanowiskami – pierwszy za tezą, że uchylenie immunitetu krajowego wystarcza do wygaśnięcia immunitetu ZPRE, a drugi za stanowiskiem o autonomii immunitetu ZPRE wobec krajowego.

To samo dotyczy podstaw sądowego rozstrzygnięcia rzeczonej kontrowersji, w szczególności sąd drugiej instancji może zmienić orzeczenie sądu pierwszej instancji lub je utrzymać. Gdybym miał przewidywać, powiedziałbym, że raczej podtrzyma orzeczenie pierwszej instancji – z uwagi na to, że jednym z zadań wymiaru sprawiedliwości jest łagodzenie konfliktów, w tym wypadku międzynarodowych (wygląda na to, że p. Rousopoulos jest bardzo przekonany do swoich racji), więc ważnych.

Polska prokuratura może wystąpić do ZPRE o uchylenie immunitetu p. Romanowskiego. Decyzja może zapaść we wrześniu, a jeśli nie zapadnie lub rzeczony utrzyma przywilej byłego wiceministra sprawiedliwości, to prawdopodobnie wygaśnie on (immunitet) w styczniu przyszłego roku, bo przywilej ten jest przyznawany na rok.

Niewinny urzędnik Romanowski

Powyższa analiza umożliwia rzeczowe potraktowanie dotychczasowej dyskusji wokół immunitetu p. Romanowskiego, w szczególności pozbawienie jej rozmaitych retorycznych ozdobników. Jak już zaznaczyłem w poprzednim felietonie, dobrozmieńcy dostali niezwykłego wzmożenia z powodu uchylenia przez sąd wniosku prokuratury o aresztowanie bohatera całej sprawy. Wołali o kompromitacji bodnarowców (to pewnie aluzja do banderowców), oczywiście działających na zlecenie reżimu Tuska, standardach białoruskich i międzynarodowym skandalu, który odbił się szerokim echem nie tylko w Europie, ale i w świecie.

No bo jakże to, jak utrzymują, niewinny urzędnik, w pocie czoła wspierający szpitale i strażaków, posiadający glejt wydany przez ważną instytucję europejską, zostaje bezprawnie pozbawiony wolności i przy okazji jest torturowany? Na dodatek p. Gójska-Rachoniowa (kiedyś brylująca w świecie medialnej propagandy jako p. Hejke) z TV Republika wręcz rozpaczała nad brakiem wiedzy prawniczej wśród czołowych prokuratorów polskich, skoro potrzebowali specjalistycznych opinii, by coś ustalić.

Idąc od końca: posiłkowanie się opiniami w sytuacjach uznawanych za sporne jest notoryczną praktyką w stosowaniu prawa. Cóż, nie każdy jest tak bystry jak p. Gójska-Rachoniowa, aby w lot pojmować prawnicze niuanse.

Mówiąc poważniej, kazus p. Romanowskiego jest na tyle kontrowersyjny, że odwołanie się do opinii specjalistów nie wystarcza do jego rozwiązania. Sprawa nie jest żadnym skandalem międzynarodowym. Została rzecz jasna odnotowana przez zagraniczne media, ale bez nadmiernej ekscytacji. Można oczywiście twierdzić, że dwa listy p. Rousopoulosa do p. Korneluka dowodzą skandalu, ale to podobne utrzymywaniu, że – by przypomnieć epizod z wyborem przewodniczącego Rady Europejskiej w 2014 r. – p. Szydło odniosła spektakularny sukces międzynarodowy, stawiając kandydaturę p. Saryusza-Wolskiego i uzyskując wynik głosowania 1:27.

Nie ma żadnej kompromitacji, jest najwyżej błąd, który miał zostać naprawiony przez orzeczenie sądu. Mówiąc dokładniej: mamy dwa stanowiska, za którymi można podać racjonalne argumenty. Bujdy o bodnarowcach, niewinności (to dopiero się okaże) p. Romanowskiego czy torturach są zbyt prymitywne, żeby traktować je poważnie.

Czytaj też: Skruszony sędzia Cichocki o bezprawiu państwa PiS. Tak działał diaboliczny system Ziobry

Ziobro plecie, jakby rządził

Pan Romanowski złożył do Prokuratury Krajowej zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa m.in. przez ministra sprawiedliwości p. Bodnara, p. Korneluka, nielegalnego, jak stwierdził, prokuratora krajowego, i p. Myrchę, wiceministra sprawiedliwości, oskarżając ich o to, że przekroczyli uprawnienia i nielegalnie pozbawili go wolności. To zrozumiałe, że p. Romanowski chwyta się rozmaitych środków we własnej obronie. Wprawdzie rzeczone zawiadomienie nie ma mocy prawnej w toczącym się jeszcze postępowaniu sądowym, ale może mieć znaczenie perswazyjne. I może być użyte w ewentualnej procedurze w sprawie immunitetu zagranicznego.

Pomijając status p. Korneluka – p. Romanowski się myli. Minister sprawiedliwości, wiceminister sprawiedliwości i prokurator generalny nie dopuścili się żadnego przekroczenia uprawnień czy działania bezprawnego. Na razie jest tak, jak powinno być w państwie prawa. Postanowienie prokuratury o aresztowaniu p. Romanowskiego wymagało akceptacji sądu, ten się nie zgodził, prokuratura się odwołała i sprawa trwa. A to, czy zarzuty sformułowane w stosunku do p. Romanowskiego są zasadne w obliczu prawa czy nie, wymaga orzeczenia stosownych organów, w szczególności sądu. Wypada zauważyć, że obiekcje wobec poczynań w sprawie legalności dysponowania Funduszem Sprawiedliwości są znacznie lepiej udokumentowane niż argumenty zawarte w przedmiotowym zawiadomieniu p. Romanowskiego.

Akcja p. Romanowskiego w sprawie bezprawności i przekroczenia uprawnień może być też traktowana jako kontratak dobrozmieńców spowodowany „niecnościami” koalicji 15 października. Pan Ziobro tak to widzi: „Zamach Adama Bodnara na sądy pod patronatem Donalda Tuska ma konkretny cel – zagwarantowanie, by tylko politycznie zaufani sędziowie orzekali w sprawach istotnych politycznie dla aktualnej władzy. Taki »sędzia na telefon« – Tusk coś o tym wie z poprzednich rządów. (...) Obsadzają »swoimi« sędziami wydziały karne najważniejszych sądów, w których toczyć się będą »polityczne« sprawy, by mieć pewność, jakie zapadną rozstrzygnięcia. To sowiecka tradycja – jeśli decyduje zaufany sędzia, dowody nie mają większego znaczenia, a wiarygodność takich wyroków sięgać będzie bruku. Dzisiaj zaufani skażą polityków opozycji, jutro winny będzie każdy, kto zadrze z obecną zamordystyczną władzą”.

Wygląda na to, że p. Zbyszek czuje się lepiej, bo plecie jak za czasów, gdy kierował resortem, w którym p. Romanowski był wiceministrem. To, że duch w tym przypadku zwyciężył materię, cieszy, bo zapewnia wesołość.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyznania nawróconego katechety. „Dwie osoby na religii? Kościół reaguje histerycznie, to ślepa uliczka”

Problem religii w szkole był przez biskupów ignorowany, a teraz podnoszą krzyk – mówi Cezary Gawryś, filozof, teolog i były nauczyciel religii.

Jakub Halcewicz
09.09.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną