Kraj

Jak profesor z angielskim

Miałem kiedyś zostać wiceministrem nauki. Takim od uczelni wyższych. Tusk chciał, ale Gowin położył się Rejtanem. A marzyło mi się, że zrobię zamach na tę akademicką rupieciarnię.

To już prawie wstyd być profesorem. Nie dość, że trzeba nim być w bardzo dziwnym nieraz towarzystwie (sam jestem dyżurnym przykładem takiej kompanii), to w dodatku z roku na rok spada się coraz niżej i niżej, aż ku mulistym otchłaniom anachronizmu i nieadekwatności. Wszak nic bardziej nieatrakcyjnego i zbędnego niż starszy mężczyzna, który kiedyś opublikował nieistotne, a w każdym razie nikogo dziś nieobchodzące prace. Jeszcze jeszcze, gdyś młody doktor habilitowany jednej z płci, paplający na filmiku dla gimnazjalistów. Bo nauka dziś to technologia przemieszana z zabawą, zwieńczona filozoficznymi uwagami o zagadkach istnienia, „na które naukowcy wciąż nie mają odpowiedzi”. Jednakże profesor na katedrze, przynudzający przez półtorej godziny, to zwierz dość ambarasujący, a nawet budzący awersję. Skondensowana nieśmieszna śmieszność, z którą nie wiadomo, co począć. Osoby studenckie nudzą się i brzydzą, a osoby dziekańskie odczuwają dyskomfort instytucjonalno-emocjonalny. Może by się go jakoś pozbyć? Ale gdzie miłosierdzie! Więc lepiej już poczekać i wyprawić takiemu jubel na odchodne – święto ulgi i radości z powodu zwolnionego etatu dla normalnego wyrobnika publikacji i punktów. Dla zawodowca po prostu.

Profesjonalizacja nauki prowadzi do jej merkantylizacji, a merkantylizacja – do infantylizacji jej publicznego wizerunku. W dodatku profesjonalizm nauki sprawił, że jej uprawianie jest rzemiosłem, do którego nie potrzeba ani wykształcenia, ani kultury, a już w szczególności tej XIX-wiecznej burżuazyjno-klasycznej ogłady i klasy, z powodu której dawniejsze pokolenia darzyły czcią uniwersyteckich profesorów. Ten system kulturowy, w którym profesor kołysał się nad społeczeństwem jak ziarnami brzemienny kwiatostan słonecznika, już nie istnieje, a sam profesorski tytuł znaczy tyle, ile jakaś śmieszna godność rodowa w rodzaju baroneta.

Polityka 32.2024 (3475) z dnia 30.07.2024; Felietony; s. 90
Reklama