W poprzedniej kadencji ten obywatelski projekt był blokowany przez PiS – trafił do sejmowej zamrażarki. Teraz wyciągnęła go stamtąd koalicja 15 października, a Sejm uchwalił w ubiegły piątek. Renta wdowia ma pomóc tym wszystkim seniorom, którzy po śmierci współmałżonka wpadają w duże kłopoty finansowe. Zamiast dwóch emerytur jest jedna, ale przecież wydatki na utrzymanie domu czy mieszkania spadają tylko nieznacznie. Obecnie wdowiec czy wdowa ma prawo wybrać: pozostaje przy swojej emeryturze bądź otrzymuje rentę rodzinną po zmarłym współmałżonku (wynoszącą 85 proc. jego emerytury). Jednak tych dwóch świadczeń łączyć nie wolno – nawet jeśli oba są niskie.
W obywatelskim projekcie ustawy – popartym przez ponad 200 tys. osób – Lewica i OPZZ zaproponowały istotną zmianę tej zasady. Wdowa lub wdowiec mogliby otrzymywać dotychczasową emeryturę w pełnej wysokości, powiększoną o 50 proc. renty rodzinnej po osobie zmarłej. Albo pełną rentę rodzinną powiększoną o 50 proc. swojej emerytury, jeśli ten wariant okazałby się korzystniejszy. Po długich debatach (blokującym była zwłaszcza Polska 2050, która niecierpliwi się z powodu opóźniającego się obniżenia składki zdrowotnej) koalicjanci uzgodnili, że wprowadzą rentę wdowią, ale w wersji zdecydowanie mniej hojnej.
W pierwszym etapie – od połowy przyszłego roku do końca 2026 r. – będzie można otrzymywać 15 proc. drugiego świadczenia. Potem jego wysokość ma wzrosnąć do 25 proc. – w przyszłości być może jeszcze się zwiększy, ale to już zależy od możliwości budżetu. Poza tym zostanie wprowadzone drugie ograniczenie: limit sumy świadczeń (własnego i po współmałżonku) wyniesie trzykrotność minimalnej emerytury, czyli ok. 5,7 tys. zł brutto w przyszłym roku. W projekcie obywatelskim limit też był, ale na poziomie niemal dwukrotnie wyższym.