Kraj

Ziobro: szantażysta niezłomny. Gnębił ministrę z PiS, zabrał dzieciom. Tego się nie da „odzobaczyć”

Zbigniew Ziobro Zbigniew Ziobro Michał Łepecki / Agencja Wyborcza.pl
Przy całej wielorakiej osobliwości opublikowanego listu Zbigniewa Ziobry do ministry finansów w rządzie PiS najbardziej zdumiewa motyw szantażu. To mówi najwięcej o charakterze i mentalności tego człowieka.

Na pierwszej stronie piątkowego wydania „Gazety Wyborczej” można przeczytać artykuł Wojciecha Czuchnowskiego poświęcony bardzo szczególnemu listowi, jaki minister sprawiedliwości pozwolił sobie 30 maja 2018 r. skierować do minister finansów Teresy Czerwińskiej. Stanowi on doskonały materiał do studiowania patologii biurokracji rządowej funkcjonującej w warunkach nieprzyjaznej koalicji partyjnej i ogólnie niskich standardów kultury osobistej i urzędniczej. Dla politologów i socjologów polityki to rarytas. Dla opinii publicznej – kolejny przykład, do czego może się posunąć Zbigniew Ziobro.

A może się posunąć aż do szantażu. Bo cały sens listu sprowadza się do jednego: jeśli ty nie dasz mi pieniędzy na torby medyczne dla strażaków, to ja wycofam się z programu rozdawania dzieciom odblasków zwiększających ich widoczność na drogach. Tego się nie da „odzobaczyć”: „Wobec tak przedstawionej zmiany planu finansowego zawieszam do czasu ewentualnego wygospodarowania oszczędności zapowiadane i oczekiwane programy, przygotowywane we współpracy z Ministerstwem Edukacji Narodowej, które mają zapobiegać przyczynom wypadków, dzięki wzmocnieniu widoczności na drodze dzieci. Czynię to z wielkim żalem”.

A my z żalem o tym czytamy. Ale po kolei.

Ziobro swój cel zrealizował

List zaczyna się niebywale – jak na przyjęte standardy biurokratyczne – impertynencko. Bez żadnego „Szanowna Pani Minister”. Wściekły najwyraźniej Ziobro od pierwszego zdania wali między oczy: „Brak zgody Ministerstwa Finansów na zmianę planu finansowego Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej nie jest możliwy do zaakceptowania”. Potem się trochę uspokaja, przyjmując ton rozczarowania i utyskiwania. List ma aż 11 stron i w lwiej części dotyczy tego, że pomimo wcześniej wynegocjowanych ustaleń resort finansów nie chce dodać Funduszowi Sprawiedliwości pieniędzy na „doposażenie Ochotniczej Straży Pożarnej w sprzęt służący udzielaniu pierwszej pomocy medycznej”.

Ziobro domaga się zgody na wydatkowanie kwoty o 10 mln niższej, niż potrzebuje na swój program, czyli ostatecznie 75 mln zł. Resztę ma dołożyć z oszczędności w ramach FS. Treść listu jest w większości formalno-finansowa, ale tak naprawdę chodzi w ostatecznym rozrachunku o przewidzianą na wsparcie strażaków kwotę 100 mln zł, o którą miał zostać powiększony budżet FS w 2018 r., a która w znacznej większości miała pochodzić ze środków państwowych zarządzanych przez ministra finansów. List odniósł skutek, bo w końcu, po kilku miesiącach, Ziobro te pieniądze dostał, ale już od nowego ministra. Być może p. Czerwińska jakoś zaszkodziła sobie, stawiając się potężnemu Ziobrze. W końcu jednakże krzywda jej nie spotkała, bo wkrótce przeszła pod skrzydła prezesa NBP, a tam płacą znacznie lepiej niż w rządzie.

Ziobro zaś swój cel zrealizował – gminy, w których w wyborach samorządowych startowali kandydaci Suwerennej Polski, otrzymały sowite dotacje z Funduszu Sprawiedliwości. Jak podaje „Gazeta Wyborcza”, w 2023 r. do okręgów będących w polu zainteresowania partii Ziobry trafiło z FS ok. 200 mln zł. List Ziobry do Czerwińskiej może się okazać ważnym dowodem nie tylko w toczącej się sprawie malwersacji związanych z wykorzystywaniem funduszu, lecz ponadto może się przyczynić do kłopotów z uzyskaniem zatwierdzenia przez PKW rozliczenia kampanii wyborczej całej Zjednoczonej Prawicy. Ryzyko utraty dotacji (w razie odrzucenia sprawozdania finansowego przez PKW) nie jest wielkie, bo ostateczną decyzję podejmie łaskawy wobec PiS Sąd Najwyższy, ale zawsze jakieś jest. Dla Kaczyńskiego ujawnienie kuriozalnej korespondencji Ziobry z pewnością nie jest dobrą wiadomością.

Mentalność Ziobry. Znamy to z komuny

Impertynencja Ziobry w stosunku do ministry Czerwińskiej wiele mówi o panujących w rządzie Zjednoczonej Prawicy stosunkach, lecz przede wszystkim o stanie emocjonalnym samego Ziobry. Analiza całego tekstu pozwala zaś na sformułowanie pewnej hipotezy odnośnie do ogólnego „profilu moralnego” i mentalności tego polityka. Znamy ją z czasów komuny. Dla tego rodzaju polityków, jak partyjniacy z PZPR czy właśnie Ziobro, dobro partii i dobro państwa są tym samym, a przepisy i praktyka zarządzania państwem powinny odzwierciedlać tę organiczną jedność.

Za PRL wyrażało ją znane wszystkim obywatelem hasło: „Naród z partią, partia z narodem”. Naginanie przepisów albo jawne ich łamanie w imię nadrzędnej idei politycznej, jaką była „przewodnia rola partii” (za Gierka wpisane nawet do konstytucji), uważano za coś naturalnego. Z całą pewnością Zbigniew Ziobro jak zwykle nie ma sobie nic do zarzucenia. Jest Bóg, jest Kościół, jest Partia i jest Przywódca. A cała reszta społecznej i instytucjonalnej mozaiki musi się do tego dostosować.

Ziobro nawet nie ukrywa swoich partyjnych celów. Powołując się na potrzebę zwiększenia rozpoznawalności Funduszu Sprawiedliwości, w pewnym momencie zdejmuje maskę i wykłada karty na stół, pisząc do Czerwińskiej tak: „[Odmowna] decyzja Ministerstwa Finansów wywołałaby niezadowolenie dużej grupy społecznej, abstrahując nawet od zbliżających się wyborów samorządowych. Stwarza to zupełnie niepotrzebny problem dla rządu”.

Jakby tego było mało, Ziobro cynicznie powołuje się na druzgocący dla Funduszu Sprawiedliwości raport NIK, nakazujący przeznaczanie większych środków na rzecz pokrzywdzonych przestępstwem. Owszem, zdarza się, że strażacy ratują osoby pokrzywdzone przestępstwem, więc czemu by nie strugać wariata? Dla Ziobry to bułka z masłem. Mimo że oczywiste jest, po co mu „chody” u strażaków i ich rodzin, postanowił (bo czemu nie?) cynicznie udawać, że finansowanie OSP służy realizacji wniosków pokontrolnych NIK.

Pisze bowiem Ziobro, co następuje: „Mając na uwadze wystąpienia pokontrolne NIK, wskazujące zbyt niskie kwoty wydatkowane na pomoc pokrzywdzonym przestępstwem w stosunku do stanu środków, (...) zaplanowano przeznaczenie środków na rzecz pomocy osobom pokrzywdzonym przestępstwem. Realizowane jest to przez opisane wyżej działania skierowane do Ochotniczych Straży Pożarnych. To OSP przybywają najczęściej jako pierwsze na miejsce wypadków i innych zdarzeń drogowych, bezpośrednio niosąc pomoc osobom pokrzywdzonym przestępstwem, czy wręcz ratując ich życie”.

Wszystko się zgadza! Zresztą sprawcom strażacy również życie ratują. A potem robią to lekarze i pielęgniarki. Z pewnością to właśnie mieli na myśli autorzy ustawy powołującej fundusz i tak rozumieli pomaganie ofiarom przestępstw! A prezes NIK nie inaczej, więc pewnie z uznaniem pokiwa głową, gdy przeczyta sobie Ziobrową epistołę.

Szantaż Ziobry zdumiewa

Oczywiście byłoby bardzo dobrze, gdyby każda remiza strażacka miała najnowocześniejszy zestaw do triage’u (wstępnej oceny potrzeb poszkodowanych) oraz udzielania pierwszej pomocy medycznej na miejscu zdarzenia. I może nawet nie jest aż takie ważne, z której kieszeni miałoby to zostać opłacone. Mimo to nie ulega kwestii, że Ziobro, wykorzystując Fundusz Sprawiedliwości w celu dofinansowania działalności OSP, miał na uwadze przede wszystkim polityczne interesy w kontekście wyborów samorządowych. Świadczy o tym rozkład dotacji z FS, który radykalnie dowartościowuje akurat te regiony, gdzie Suwerenna Polska wystawiała swoich kandydatów. Zresztą ugrała niewiele, bo ma tylko 12 radnych w dziewięciu województwach.

Przy całej wielorakiej osobliwości listu Ziobry najbardziej zdumiewa mimo wszystko motyw szantażu. Mówi on najwięcej o charakterze i mentalności tego człowieka. Jak można powiedzieć ministrowi, że jeśli nie spełni stawianych mu żądań, to nie zostaną zrealizowane inne, uzgodnione już programy?! Chodziło tu akurat o bezpieczeństwo dzieci i kilka innych programów, o których Ziobro wspomina w swym piśmie.

Ale mniejsza już o to, co jest stawką szantażu. Ważny jest sam fakt, że do czegoś podobnego w ogóle doszło. Najwidoczniej w etyce urzędniczej Zbigniewa Ziobry nie mieści się zasada, która odróżnia negocjacje biznesowe od wewnątrzrządowych, zabraniająca podważania raz przyjętych ustaleń przynoszących korzyść pewnej grupie obywateli celem wymuszenia innego ustalenia w sprawie innej grupy obywateli. Ustalenia w łonie rządu muszą być wiarygodne i stabilne, a obywatele nie mogą być traktowani jak karty przetargowe w sporach między ministrami.

A tak naprawdę pieniądze na sprzęt medyczny dla OSP to sprawa dla ministra zdrowia. I mam nadzieję, że zarówno w tym aspekcie, jak i w każdym innym polskie ratownictwo medyczne będzie się pięknie rozwijać. Ale to już zupełnie inna historia.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyznania nawróconego katechety. „Dwie osoby na religii? Kościół reaguje histerycznie, to ślepa uliczka”

Rozmowa z filozofem, teologiem i byłym nauczycielem religii Cezarym Gawrysiem o tym, że jakość szkolnej katechezy właściwie nigdy nie obchodziła biskupów.

Jakub Halcewicz
03.09.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną