Kraj

Listy do Ziobry. Hucpa popłaca, kiedy się rządzi. Teraz PiS zbliża się do katastrofy

Zbigniew Ziobro i Jarosław Kaczyński Zbigniew Ziobro i Jarosław Kaczyński Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.pl
Ziobro z Kaczyńskim nie przestają nas zadziwiać i zaskakiwać. Zapewne przez wiele lat studiowana będzie na ich niechlubnych przykładach osobliwa mentalność polityków oraz specyfika łączących ich toksycznych relacji i zależności.

Jak zareagował Zbigniew Ziobro na wystosowaną do niego 26 sierpnia 2019 r. przez Jarosława Kaczyńskiego epistołę-reprymendę, zakazującą kandydatom Solidarnej (potem Suwerennej) Polski korzystania z Funduszu Sprawiedliwości w kampanii wyborczej? Jak donosi Wojciech Czuchnowski w „Gazecie Wyborczej”, z materiałów przekazanych prokuraturze przez Tomasza Mraza, „małego świadka koronnego” w postępowaniu w sprawie nadużyć w FS, minister sprawiedliwości zamówił u wykładowcy „pisowskiej” Akademii Sztuki Wojennej opinię prawną, stwierdzającą, że wszystko jest w najlepszym porządku, bo przecież fundusz nie może przestać funkcjonować tylko dlatego, że trwa kampania, a w ogóle to wspieranie kampanii z FS jest legalne.

Czy Ziobro w ten sposób stroił sobie żarty z Kaczyńskiego, który sam jest doktorem prawa? A może naprawdę wierzył, że nie naruszył prawa? I czy miał odwagę przesłać impertynencką i głupią odpowiedź swemu szefowi? Chciałbym to wiedzieć. Pewne jest jedno: Kaczyńskiemu bardzo się nie podobało, że kandydaci Ziobry mają tak duże wsparcie finansowe. I słusznie, bo Ziobrze udało się tym sposobem wprowadzić do Sejmu aż 17 posłów.

Ziobro z Kaczyńskim nie przestają zadziwiać

Autorem kuriozalnej opinii był dr Marek Bielecki, specjalista prawa kanonicznego, niezajmujący się ani trochę problematyką partii politycznych i finansowania wyborów, za to znany z ultraprawicowych poglądów i rebelianckich wpisów na portalu X, wzywających do nieposłuszeństwa niemoralnym, jak twierdzi, władzom RP. To, co napisał w swojej opinii, jest tak osobliwe, że zapewne trafi na seminaria prawnicze w całym kraju jako przykład machiawelizmu prawniczego. Nie złamano litery prawa (co jest bodajże faktem), a duchem prawa (wartościami, które chronią konkretne przepisy i cały system prawny) można się nie przejmować.

Niechcący dr Bielecki sprokurował piękny dowód do wykorzystania przez stronę skarżącą przed Państwową Komisją Wyborczą oraz (ewentualnie) Sądem Najwyższym, potwierdzający, że Suwerenna Polska z premedytacją i świadomie nadużywała władzy, aby wykorzystać środki publiczne do celów kampanii wyborczej.

Czy Ziobro z Bieleckim naprawdę nie rozumieją, czy tylko udają, że nie rozumieją intencji i celu surowych przepisów dotyczących finansowania partii politycznych, a zwłaszcza ich kampanii? To ja może, na wszelki wypadek, przypomnę: chodzi w nich o to, aby partie rządzące bądź mające poparcie pośród ludzi majętnych nie wykorzystywały związanych z tym szans, stawiając tym samym konkurentów w gorszym położeniu. Można o tym przeczytać w miażdżącym raporcie NIK z 2021 r., podsumowującym kontrolę Funduszu Sprawiedliwości.

Faktem jest, że Zbigniew Ziobro z Jarosławem Kaczyńskim nie przestają nas zadziwiać i zaskakiwać. Zapewne przez wiele lat studiowana będzie na ich niechlubnych przykładach osobliwa mentalność polityków oraz specyfika łączących ich toksycznych relacji i zależności. W normalnych międzyludzkich stosunkach takie rzeczy są nie do pomyślenia. Ale w świecie politycznych gangsterów nic nie jest normalne. Każdy ma trupy w szafie, nikt nikomu nie ufa, każdy ma na innych „haki” albo udaje, że je ma. I tak dalej. Żadnego tam: „Słuchaj, Zbyszek, ale nie rozpędzaj się tam za bardzo z tym swoim Funduszem Sprawiedliwości, OK?”, ani: „Jasne, Jarek, wszystko w granicach prawa i przyzwoitości, temat jest pod kontrolą”. Takie pogaduchy to chyba na lewicy, ale na pewno nie w PiS.

Ziobro sięgnął głęboko

Wszyscy wiemy, że Kaczyński jako polityczny feudał zmuszony był nadać swojemu małemu, lecz nieprzyjemnemu koalicjantowi niemałe dobra. Najważniejsze to Lasy Państwowe oraz resort sprawiedliwości wzbogacony o prokuraturę. Nie chcąc się dzielić partyjną subwencją z Solidarną/Suwerenną Polską, pozwolił Ziobrze i jego ludziom żywić się budżetowymi pieniędzmi, którymi dysponuje Ministerstwo Sprawiedliwości.

Wiedział, że Ziobro sięgnie do tej kiesy, ale nie przewidział, jak głęboko. Gdyby były to kwoty umiarkowane, Kaczyński byłby zadowolony: Ziobro sam wyprodukowałby na siebie haki. Gdy jednakże drapieżny proceder przekroczył wszelkie granice, Kaczyński trochę się przestraszył. Napisał kuriozalną epistołę, która miała na celu powstrzymanie apetytów Ziobry oraz – w razie czego – nadawała się do zgrywania przed wyborcami sprawiedliwego, który „powiadomił prokuraturę o nieprawidłowościach”.

Jest to tak groteskowe, że groteskowa reakcja Ziobry doskonale utrzymuje się w stylistyce tej komedyjki. Kaczyński udawał, że interweniuje (o czym Roman Giertych zamierza zawiadomić prokuraturę), a Ziobro udawał, że ma podkładkę pod swoje jawne nadużycia. To byłoby nawet całkiem sporo dla posłusznego prokuratora i sędziego. Tylko że obaj panowie nie przewidzieli, że mogą stracić władzę, w tym władzę nad prokuratorami i sędziami, zaś obchodzenie prawa wyborczego za pomocą różnych „funduszy”, „fundacji” i „instytutów” może kosztować PiS utratę subwencji.

Widmo katastrofy zawisło nad PiS

Rżnięcie głupa i hucpiarstwo popłaca, póki się rządzi. Ale gdy przyjdzie koza do woza, harcowanie się kończy. Kaczyński ma i tak wiele szczęścia, że polskie tradycje i doświadczenia prawno-polityczne są dość płytkie i nikt nie będzie wytaczał mu spraw związanych z transferami publicznych pieniędzy do rozmaitych rzekomo niezależnych podmiotów „trzeciego sektora”, które następnie intensywnie wspierały PiS, także w czasie kampanii. Ale oczywiste przestępstwa koalicjanta to już grubsza sprawa. W PiS narasta przekonanie, że PKW cofnie subwencję PiS, a co do Sądu Najwyższego, do którego PiS się odwoła, to sprawa wcale nie jest przesądzona. Widmo katastrofy finansowej zawisło nad Jarosławem Kaczyńskim i jego partią.

Doskonałą ilustracją panujących na prawicy nastrojów były poniedziałkowe komentarze Marcina Mastalerka w wywiadzie udzielonym Konradowi Piaseckiemu w TVN24. Mastalerek (zresztą niechętny Kaczyńskiemu) uznał, że cofnięcie dotacji jest bardzo prawdopodobne, bo przecież PKW obsadzona jest ludźmi Platformy Obywatelskiej. Swoją drogą, jest czymś niesamowitym, z jaką łatwością ludzie PiS rzucają awansem oskarżenia, których jedyną podstawą jest odruch cynizmu i mierzenie innych własną miarą.

Ale to miecz obosieczny. Mastalerek, podobnie jak pozostali komentujący sprawę politycy PiS, nie tylko pokazuje, że praworządność i niezależność urzędów czy też sądów to coś, co w ogóle nie mieści mu się w głowie i nie może być poważnie brane pod uwagę, lecz brnąc w lekceważenie bardzo mocnych dowodów związanych z nadużyciami w Funduszu Sprawiedliwości, obraża inteligencję wyborców prawicy. A to niebezpieczna zabawa.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną