Oczywiście można być kobietą po czterdziestce, ale należy wyglądać na dwudziestolatkę. Z przystanków patrzy na nas Ewa Wachowicz, miss Polski z 1992 roku, oraz influencerka Irena Wielocha, założycielka profilu „Kobieta zawsze młoda”. Reklamują kosmetyki dla skóry dojrzałej. Wachowicz ma pięćdziesiąt cztery lata, Wielocha to siedemdziesięciolatka, ich metryki gwarantują zatem wiarygodność. Tylko dlaczego z reklamy uśmiechają się do nas trzydziesto- i czterdziestolatka? „Pięknie być sobą w każdym wieku” – głosi hasło na plakacie. No pewnie, że pięknie. Tyle że tu ktoś nas robi w konia. Modelkom odjęto parę dekad, nie trzeba być dermatolożką, żeby się połapać.
Do niedawna zakłamywanie wieku kobiet było powszechną praktyką. Panie, którym w czasie wojny zaginęły dokumenty, w nowych dyskretnie odejmowały sobie kilka lat. Retuszowanie zdjęć, by wyglądać młodziej, było i jest powszechne, czego dowodem nasze telefony z aplikacjami do wymazywania zmarszczek.
Tyle że kobiety mają dość kłamania na temat swojego wieku. Twarz Ireny Wielochy znamy dobrze, bo na Instagramie, gdzie obserwuje ją 126 tys. osób, influencerka fotografuje się bez filtrów, bez kompleksów prezentuje siwe włosy, nie kryje zmarszczek. Pokazuje, jak naprawdę wygląda zadbana, wysportowana siedemdziesięciolatka. Regularnie ćwiczy na siłowni, ale nie jest to jej główny życiowy cel (co za ulga!). Stawia na ciało sprawne, zdrowe i zadowolone, a nie poprawiane czy dekorowane za pomocą kosztownych, często inwazyjnych środków. Bardzo ją za to cenimy, podobnie jak Lidię Popiel, modelkę zjawiskową w każdym wieku, dziś naturalnie siwowłosą.
Te z nas, które wieku nie kryją, wykazują się odwagą. W naszym kraju kobiecość ma osobliwie krótką datę ważności, po trzydziestce kobiety kurczą się ze strachu, że zaczynają być stare.