Kraj

Ratownicy muszą się ratować

Rośnie liczba napaści na ratowników medycznych

Na porządku dziennym są ataki na ratowników medycznych. Zmiany w prawie niewiele tu zmieniły. Na porządku dziennym są ataki na ratowników medycznych. Zmiany w prawie niewiele tu zmieniły. Piotr Jędzura / Reporter
Ratownicy odnoszą wrażenie, że prawo nie jest równe dla wszystkich, a pobłażliwość sądów ośmiela napastników.

Rośnie liczba napaści na ratowników medycznych. – W zasadzie nie ma tygodnia, by nie dochodziło do takich ataków – mówi Piotr Owczarski, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego Meditrans w Warszawie. Ale to nie tylko problem dotyczący stolicy. Dawniej na porządku dziennym była agresja słowna i wyzwiska, które ratownicy musieli z godnością funkcjonariuszy publicznych wysłuchiwać od krewkich pacjentów będących najczęściej pod wpływem alkoholu. Dziś są to przeważnie kopnięcia, uderzenia w twarz, a jeden z kierowców, napotykając ambulans na sygnale na środku jezdni, tak się oburzył utrudnieniami w ruchu, że postanowił staranować ratowników (którzy akurat wyciągali nosze). Skończyło się na urazie kolana i przedramienia – najpierw więc udzielono pomocy poszkodowanej pacjentce, a następnie zespół musiał sam pędzić na SOR.

W ubiegłym tygodniu zapadł wyrok (nieprawomocny) w tej bulwersującej sprawie: jedynie 3 tys. zł kary dla kierowcy, który próbował rozjechać ratowników. Zdaniem Karola Bielskiego, dyrektora Meditransu, sądy z coraz większym pobłażaniem traktują sprawców pobić i napaści na jego pracowników, choć w trakcie udzielania pierwszej pomocy przysługuje im od dwóch lat ochrona – tak jak w przypadku policji. Te czyny powinny więc być traktowane jak przestępstwa – grozi za nie nawet kara więzienia od 3 do 10 lat. – Pierwsze wyroki były obiecujące – przypomina Bielski; sądy orzekały kary pozbawienia wolności w zawieszeniu, przyznawały ratownikom zadośćuczynienia w wysokości 10 tys. zł. Kary miały więc funkcję odstraszającą.

Teraz w sprawie mężczyzny, który uderzył ratownika w nos, sąd uznał jego winę, ale sumą zadośćuczynienia dla poszkodowanego było jedynie 600 zł za zbite okulary – mówi Piotr Owczarski.

Polityka 29.2024 (3472) z dnia 09.07.2024; Ludzie i wydarzenia. Kraj; s. 9
Oryginalny tytuł tekstu: "Ratownicy muszą się ratować"
Reklama