Kraj

Grzywka na murawie

Kto z państwa bardziej nie ogląda trwających właśnie mistrzostw Europy w piłce nożnej? Głupio mi wyznać: ja uwielbiam oglądać dobre mecze piłkarskie.

Czy to najbardziej nieoglądane Euro w historii? „Nie cierpię tej kopaniny”. „Euro? Phi, sport wyczynowy to patologia”. „Mam siedzieć i patrzeć na reklamy dyskontów i piwa przez pół dnia?”. Słychać argumenty związane z równością („Czy ty widziałaś tę Polkę, która pchnęła kulą przez płot i jeszcze dalej za trybuny, albo naszych tyczkarzy, którzy wznoszą się na orbitę okołoziemską i wracają po wielu tygodniach? I co? I nie zarabiają milionów, przecież to jest chore”) albo z bezpieczeństwem („A ta kibolska dzicz w strefie kibica? Turcy z Gruzinami się tłukli, aż Niemcy musieli pałek wielofunkcyjnych użyć. Widziałaś kiedyś na turnieju szachowym albo podczas Giro d’Italia takie burdy?”).

Nie bardzo wyobrażam sobie bycie kibicką kolarstwa. Lecieć do Lombardii, by stać dwie godziny w upale przy jednym zakręcie, aż przez ułamek sekundy mignie mi zasłonięty kaskiem i okularami cyklista w żółtej koszulce? Gdyby chociaż każdy zawodnik miał coś do dostarczenia: a to pizza, a to renta (odcinek górski) czy bukiet kwiatów dla ulubionej nauczycielki. A tak to pedałują setki kilometrów, żeby odpalić jedną flaszkę szampana na pudle.

Tegoroczne Euro rozgrywane jest podczas handlowej wojny chińsko-europejskiej. Zatem w ogromnym gronie nieoglądaczy pojawia się jeszcze argument wojenny. Nie oglądając Nico Williamsa czy sfrustrowanego Ronaldo, działamy na barykadach, bo nie trafiają w nas pociski dalekiego zasięgu w postaci reklam chińskich serwisów sprzedażowych oraz szrotu niechcianych aut elektrycznych. Na Podlasiu, Podolu i Suwalszczyźnie stacje ładowania nie narzucają się ze swą obecnością, więc czy reklamy będą skuteczne?

Do grona fukających na Euro doszli też rasiści. Po latach pełzania pod wykładziną z politycznej poprawności wybili na powierzchnię i wyeksportowali do Parlamentu Europejskiego nasz brunatny skarb w postaci Grzegorza Brauna.

Polityka 28.2024 (3471) z dnia 02.07.2024; Felietony; s. 88
Reklama