Kraj

BMW i czapa – czyli jak likwidowano niezależne instytucje

Czegóż, po pierwszym szoku, PiS bronił najzacieklej? Właśnie tych przejętych wcześniej instytucji – TVP czy stanowiska prokuratora krajowego – zresztą za pomocą tych instytucji, które wciąż pozostają w rękach Nowogrodzkiej.

Kto jest wrogiem instytucji? Na pewno ci, którym one krępują ruchy. Przez osiem lat PiS – niby to chcąc wyrwać się z pułapki imposybilizmu – de facto likwidował niezależne instytucje. Były ku temu dwie drogi: albo ich kadrowe przejęcie przez „biernych, miernych, ale wiernych” (vide TK), albo ograniczenie im możliwości działania poprzez polityczną „czapę” (np. prokuratura). Dzięki temu zawłaszczeniu państwo zaczęło działać wyłącznie w interesie partii rządzącej, a III RP dorobiła się instytucji znanej doskonale z systemu słusznie minionego: nomenklatury. Bo tradycja ustrojowa PRL i kanoniczny model radziecki są dla prezesa Kaczyńskiego stałą inspiracją. Aż przyszedł moment, że władzę, za pomocą kartki wyborczej uzyskaną, w taki sam sposób PiS utracił. Czegóż, po pierwszym szoku, bronił najzacieklej? Właśnie tych przejętych wcześniej instytucji – TVP czy stanowiska prokuratora krajowego – zresztą za pomocą tych instytucji, które wciąż pozostają w rękach Nowogrodzkiej (słynne już „zabezpieczenia” TK).

Nowa zaś władza uzyskała, na razie wciąż ograniczone – ze względu na osobę Andrzeja Dudy w Pałacu Prezydenckim – szanse na ukształtowanie nowego ładu instytucjonalnego. Pierwsze przymiarki nie wyglądają jednak zachęcająco. Ostatnio światło dzienne ujrzały m.in. założenia do projektu ustawy medialnej czy projekt ustawy o Radzie Fiskalnej. Na pierwszy rzut oka nie jest źle, ale diabeł, jak zwykle, tkwi w szczegółach. I tak: resort kultury zaproponował takie rozwiązania, które jednak nie wykluczają całkowicie możliwości wpływania rządu na obsadę stanowiska prezesa TVP czy Polskiego Radia i nie gwarantują odpolitycznienia mediów publicznych. Z kolei minister finansów, który ma być nadzorowany przez Radę, chce powoływać jej szefa – czyli swojego nadzorcę – a na wszelki wypadek nie będzie też zobligowany, by stosować się do jej zaleceń.

Polityka 28.2024 (3471) z dnia 02.07.2024; Komentarze; s. 11
Reklama