Kraj

Ustalenia „Polityki”. Za czasów PiS zasiadali w zarządzie PZU. I nadal tu są. Dlaczego?

PZU PZU Forum
Nawet w partii Jarosława Kaczyńskiego co niektórzy nadziwić się nie mogą, że w zarządzie PZU pozostali ludzie kojarzeni z PiS. O kogo chodzi i dlaczego zagrzali miejsce na dłużej u największego ubezpieczyciela w kraju? W dodatku pobierają duże wynagrodzenie.

Premier Donald Tusk na początku roku uspokajał tych, którzy niecierpliwią się, że wymiana kadr w państwowych spółkach idzie za wolno: „Sami ocenicie, czy staramy się odpartyjnić spółki skarbu państwa i inne instytucje, czy popełniamy błędy poprzedników”. Jak dodał, „potrzeba będzie setek uczciwych menedżerów, żeby je wyczyścić z nepotyzmu i nieprzyzwoitych zachowań”.

Pod koniec lutego nowa rada nadzorcza PZU SA, największego państwowego ubezpieczyciela, odwołała prawie cały zarząd spółki. Było jasne, że z posadami pożegnają się polityczni nominaci PiS, którzy weszli tu z poparciem Jarosława Kaczyńskiego i blisko współpracowali z partią, a nawet wpłacali na nią niemałe pieniądze. Chodzi o prezeskę Beatę Kozłowską-Chyłę, Małgorzatę Sadurską (byłą szefową kancelarii Andrzeja Dudy, posłankę PiS) i Ernesta Bejdę (byłego szefa CBA).

Czytaj też: Wydatki szaleją, prezesi się śmieją. Wiemy, na co PKO BP wydawał miliony za rządów PiS

Oni zachowali stanowiska w zarządzie PZU

Nasi rozmówcy z PiS byli mocno zaskoczeni, że stanowiska zachowali Tomasz Kulik i Maciej Rapkiewicz. – Nie były to osoby z partyjnego świecznika, pewnie mniej znane z mediów. Obaj mają silne związki z partią, więc to trochę dziwne, że nowy szef aktywów państwowych dał zielone światło, żeby ich nie wyrzucać – mówi nasz informator z PiS.

Reklama