Kraj

Czytanie szkodzi

Zanim zabierzecie ze sobą książki na wakacje – bo przecież to zrobicie, mamy nadzieję, mimo naszych przestróg – zapytajcie w ulubionej księgarni, co jej dolega i jak długo jeszcze pociągnie.

Nie bierzcie ze sobą książek na wakacje. Czytanie wyrabia garb, psuje wzrok, nasila skoliozę, pozbawia snu i wywołuje bóle głowy od nadmiaru przemyśleń. Wpływa negatywnie na ciało oraz obciąża umysł, zatruwa wizjami, infekuje marzeniami. Trzeba się z tego potem leczyć, a terapia kosztuje. Rehabilitacja fizyczna to kolejny wydatek. Za targanie wyładowanej książkami walizki płaci się leżeniem na stole do masażu u specjalisty. I to mają być wakacje? A dajcie spokój.

Stan fizyczny i psychiczny większości czytających woła o pomstę do nieba, pochylanie się nad książką to pod względem zdrowotnym równia pochyła, w przeciwieństwie do siłki. Oddawanie się lekturze szkodzi też karierze, bo odciąga od zajęć, które dziś stanowią o sukcesie zawodowym, czyli od pompowania ego na „soszalach”, gdzie toczy się batalia o uwagę, brana za prawdziwe życie. Sięganie po książkę w celach zawodowych, aby wpisać to sobie do CV, jest jeszcze do wybronienia. Ale tracić czas na powieść, zwłaszcza współczesną? Komu to potrzebne?

Przereklamowana czynność zwana czytaniem unieszczęśliwia, bo pokazuje złożoność świata, zamiast dawać proste recepty. Najpoważniejsze jednak są ekonomiczne konsekwencje niekontrolowanego pochłaniania książek. Czterdzieści dziewięć złotych tu, trzydzieści dziewięć tam, i już nie ma na gofra dla dziecka w Ustce. Dlatego nałogowcy czytania uciekają się do pokrętnych sposobów, byle tylko zdobyć swój dopalacz. Wchodzą do księgarni, oglądają książki, mamią sprzedawców, a potem wychodzą i zamawiają pozycję w internecie, kupując za połowę ceny. Czy im się dziwimy? Cóż, budżet domowy nie jest z gumy, a internet przyzwyczaja nas do bezpłatnych treści.

Dobre księgarnie znikają jak grzyby rozdeptane buciorami turysty. Kto pamięta czasy, gdy chodziło się do lokalnego sklepiku z książkami, gdzie znało się sprzedającą i innych kupujących?

Polityka 27.2024 (3470) z dnia 25.06.2024; Felietony; s. 89
Reklama