Kraj

Pożegnaliśmy Łukasza Lipińskiego. „Masz trwałe miejsce w historii tej gazety i życiu każdego z nas”

Łukasza Lipińskiego pożegnaliśmy na Cmentarzu Garnizonowym w Gdańsku 26 czerwca 2024 r. Łukasza Lipińskiego pożegnaliśmy na Cmentarzu Garnizonowym w Gdańsku 26 czerwca 2024 r. Jakub Halcewicz / Polityka
Łukasz Lipiński, zastępca redaktora naczelnego „Polityki” i szef Polityka.pl, odszedł 18 czerwca po ciężkiej chorobie. 26 czerwca został pochowany na Cmentarzu Garnizonowym w Gdańsku, wcześniej pożegnała go Warszawa.

W Gdańsku Bartek Chaciński, wicenaczelny „Polityki”, przeczytał nad urną list od redaktora naczelnego Jerzego Baczyńskiego. Przemawiała też prezydentka Gdańska Aleksandra Dulkiewicz.

Ostatni raz widzieliśmy się na derbach. Pięknych derbach, cieszyliśmy się z awansu ukochanej Łukasza Lechii, byliśmy już umówieni na mecz ekstraklasowy – wspominała. – Łukasz zajmował się nie tylko tym, co dzieje w Polsce ina świecie, wydawało mi się, że jest co chwilę w Gdańsku i interesuje się tym, co tutaj robimy w polityce miejskiej, zmianami w kulturze, w polityce społecznej.

To był wzór etyki zawodowej, której nie tylko w dziennikarstwie, ale także w mojej – i każdej innej branży – bardzo potrzeba. Na pewno w Gdańsku o Łukaszu nie zapomnimy – mówiła Dulkiewicz.

Był widzialnym światłem

Dwa dni wcześniej w warszawskim kościele Duszpasterstwa Środowisk Twórczych spotkali się rodzina, przyjaciele i współpracownicy Łukasza, byli i obecni przełożeni, politycy, ludzie świata kultury i organizacji pozarządowych, członkowie redakcji „Polityki”, Polityki Insight i „Gazety Wyborczej”. Kwiaty złożył minister sprawiedliwości Adam Bodnar.

Zbliżając się do kresu, nie utracił motywacji, nie dał się ogarnąć acedii – mówił w kazaniu ks. Andrzej Luter. – Sam nie dałby tak o sobie mówić, ale to było bohaterstwo. Był widzialnym światłem niewidzialnego Boga. To, co widzialne, przemija, to, co niewidzialne, trwa wiecznie, jak czytamy w 1. Liście do Koryntian – dodał.

Poznałem Łukasza wiele lat temu. Wierzyłem w Łukasza i wierzyłem Łukaszowi zawsze, tak jak się wierzy pięknemu i dobremu człowiekowi. Wierzę też, że człowiek jest istotą, która zmartwychwstaje w całym swoim życiu. Ty, Łukaszu, pozostawiłeś po sobie wiele dobra i wiele dobra wziąłeś ze sobą. Wierzę, kochany Łukaszu, że wszystko przed nami – mówił ks. Luter.

Łukasz przygotowywał studio multimedialne w „Polityce”, o tym głównie ostatnio rozmawialiśmy. O codzienności, nie o sprawach ostatecznych – wspominał pierwszy zastępca redaktora naczelnego „Polityki” Mariusz Janicki. – Chodził na wszystkie ważne zebrania. Jeszcze niedawno siedzieliśmy obok siebie przy stole, on zawsze po lewej, i jedliśmy słone paluszki. (...) Długo można by mówić o Łukaszu. I każdy z nas ma własną opowieść.

Mariusz Janicki odczytał też list od redaktora naczelnego Jerzego Baczyńskiego. „Wydawało się, że mieliśmy prawo liczyć na cud, który jednak nie nastąpił, a śmierć Łukasza była dla nas nagła i wstrząsająca. Odszedł jeden z najlepszych współczesnych polskich dziennikarzy, znakomity szef, kolega, przyjaciel – napisał Baczyński. – W imieniu całego zespołu »Polityki«, w imieniu naszych czytelników, w imieniu polskiego dziennikarstwa mówimy Ci: żegnaj!” (list w całości publikujemy poniżej).

O swojej chorobie Łukasz Lipiński dowiedział się ponad rok temu. Zmarł w wieku 51 lat. Był dziennikarzem, wnikliwym redaktorem, świetnym szefem. Pracował wiele lat w „Gazecie Wyborczej”, współtworzył Politykę Insight, a potem jako szef Polityka.pl poprowadził ten serwis do dużych zmian – niezbędnych, gdy wartościowe dziennikarstwo musiało przestawić się w sieci na model subskrypcyjny. Został zastępcą redaktora naczelnego „Polityki” do spraw wydań cyfrowych. Komentował bieżące wydarzenia na naszych łamach i w innych mediach, stworzył i prowadził podkast „Temat tygodnia”.

Był niezwykle oczytany, sypał anegdotami i cytatami. Mieszkał i pracował w Warszawie, ale kochał swój rodzinny Gdańsk i stale do niego wracał. Był wielkim fanem piłki nożnej i dobrej muzyki. Chorobie nie poddawał się właściwie nigdy: podróżował, spotykał się, pracował, planował. Żył na 100 procent, tak chciał. Umiał godzić zajęcia, pracę i zainteresowania z życiem rodzinnym, które było dla niego najważniejsze. – Kiedyś zapytałam Łukasza, co jest dla niego najważniejsze w życiu – mówiła w kościele Margit Kossobudzka, żona Łukasza. – Odpowiedział, że ludzie.

List Jerzego Baczyńskiego:

Przez ostatnie lata Łukasz jako redaktor naczelny naszego serwisu Polityka.pl i mój zastępca odpowiadał za przejście „Polityki” do rzeczywistości cyfrowej, stworzenie nowych form obecności naszych treści w sieci. To było niesłychanie trudne zadanie, wymagające wielkich kompetencji zawodowych, także wyobraźni, ciekawości, ale przede wszystkim kompetencji osobistych: zwyczajnej cierpliwości, życzliwości, daru perswazji. Łukasz był najlepszą osobą, jakiej mogliśmy powierzyć przyszłość i rozwój naszego medium.

Imponujące było to, że nawet choroba nie zmieniła sposobu, w jaki traktował swoje obowiązki i misję. Uczestniczył we wszystkich ważnych spotkaniach redakcyjnych, nagrywał podkasty, pisał teksty, przygotowywał kolejne przedsięwzięcia organizacyjne. W przyszłym tygodniu miał nam przedstawić swoje wnioski i refleksje z międzynarodowej konferencji nowych mediów w Kopenhadze, w której zdążył jeszcze wziąć udział.

Wiedzieliśmy, że Łukasza zagarnęła brutalna, śmiertelna choroba, ale przez ten rok nie odebrała mu życia. Łukasz był taki jak zawsze – pełen pomysłów, dowcipny, mądry, ciepły, uczynny. Wydawało się, że mieliśmy prawo liczyć na cud, który jednak nie nastąpił, a śmierć Łukasza była dla nas nagła i wstrząsająca. Odszedł jeden z najlepszych, współczesnych polskich dziennikarzy, znakomity szef, kolega, przyjaciel.

Kochany Łukaszu, będziemy w „Polityce” o Tobie pamiętać. Masz trwałe miejsce w historii tej gazety i w życiu każdego z nas, którzy mieli przywilej z Tobą się spotkać i z Tobą pracować. W imieniu całego zespołu „Polityki”, w imieniu naszych czytelników, w imieniu polskiego dziennikarstwa mówimy Ci: żegnaj!

Reklama

Czytaj także

null
Sport

Iga tańczy sama, pada ofiarą dzisiejszych czasów. Co się dzieje z Polką numer jeden?

Iga Świątek wciąż jest na szczycie kobiecego tenisa i polskiego sportu. Ostatnio sprawia jednak wrażenie coraz bardziej wyizolowanej, funkcjonującej według trybu ustawionego przez jej agencję menedżerską i psycholożkę.

Marcin Piątek
22.09.2024
Reklama