Łukasz Lipiński pierwszych 15 lat swojego intensywnego dziennikarskiego życia spędził w „Gazecie Wyborczej”. Zaczynał w lokalnym oddziale, w Gdańsku. Potem, już w centrali w Warszawie, przez wiele lat był filarem działu gospodarczego, następnie szefował działowi zagranicznemu (niewielu tak orientowało się w sprawach europejskich jak Łukasz). W końcu przez cztery lata prowadził dział krajowy „GW”.
Po odejściu z „Wyborczej” miał różne propozycje, ale wybrał projekt innowacyjny i nietuzinkowy na polskim rynku medialnym. Jak sam pisał – unikalną instytucję, czyli serwis analityczny Polityka Insight. Tworzył go od samego początku, od pierwszej odsłony. Był w PI dyrektorem do spraw analiz.
„Poszliśmy pod prąd – w czasach, gdy wszyscy narzekają na obniżający się poziom dziennikarstwa i tabloidyzację mediów, zbudowaliśmy serwis oparty na wysokiej jakości, analizie informacji i często wyspecjalizowanej wiedzy” – pisał później w jednym z serwisów społecznościowych. Wspominał kilka tysięcy zredagowanych analiz, kilkaset wypuszczonych briefingów, kilkadziesiąt większych raportów (musiał zgłębiać tak egzotyczne dla siebie branże jak kosmetyka) czy ponad setkę prezentacji i prowadzonych spotkań dla subskrybentów i klientów.
W 2018 r. zmienił pracę, choć nie zmienił adresu – został redaktorem naczelnym Polityka.pl, serwisu internetowego tygodnika „Polityka”. Poprowadził go do dużych zmian, które były niezbędne w sytuacji, gdy wartościowe dziennikarstwo musiało przestawić się w sieci na model subskrypcyjny. Został zastępcą redaktora naczelnego „Polityki” do spraw wydań cyfrowych. Komentował bieżące wydarzenia na naszych łamach i w innych mediach, stworzył i prowadził podkast „Temat tygodnia”.
Skończył prawo na Uniwersytecie Gdańskim. Kochał swój rodzinny Gdańsk bez pamięci, a gdy dowiedział się o ciężkiej chorobie, jeździł nad Bałtyk jeszcze częściej. I niemal zawsze robił, a potem wrzucał na swojego Facebooka zdjęcia na słynnej ławeczce Oskara i Güntera Grassa. Równie często publikował fotografie z plaży w Brzeźnie (polecał ją chyba każdemu, kto do Gdańska się wybierał).
Był wielkim fanem piłki nożnej (kibicował Lechii Gdańsk, pasjami oglądał Premier League) i dobrej muzyki: rockowej, punkowej, alternatywnej, polskiej i światowej. Bywał na każdym ważnym koncercie, a od ponad roku starał się zobaczyć ulubionych muzyków i cenione kapele jeszcze częściej. Oczytany, cytował na wyrywki klasykę ulubionej literatury. Zawsze zorientowany w tym, co dzieje się w polityce, ale i w świecie kultury.
Chorobie nie poddawał się właściwie nigdy: podróżował, spotykał się, pracował, planował. Żył na 100 procent, tak chciał – tylko kiwał głową, gdy ktoś mówił mu: „zwolnij, odpocznij”.
Mąż i tata. Dobry i mądry Człowiek.
Nie możemy się pogodzić z odejściem Łukasza. Myślami jesteśmy z jego najbliższymi.
Przyjaciele z redakcji